MACIERZYŃSTWO

Strach ma wielkie oczy, czyli jak przetrwać lot z niemowlakiem

Pamiętacie jak się zbroiłam na pierwszy lot Tosi? Torba podręczna do samolotu pękała w szwach od zabawek, książeczek i przekąsek. Spakowałam 6 książeczek, grzechotkę, gryzaczek, zabawkowy aparat fotograficzny i tablecik. Do tego pudełko ze świeżymi warzywami i owocami, chrupki, herbatka z dzikiej róży z soczkiem, iPad z zestawem prawie 50 piosenek dla dzieci w dwóch językach. Niezły arsenał, prawda?


A teraz Wam opowiem jak przebiegł lot i co się sprawdziło. Przede wszystkim wylatywalismy o dogodnej godzinie – 8:30, w związku z czym musieliśmy wcześnie zerwać Tosię z łóżka. Na lotnisku była tak zaaferowana nowym miejscem i ludźmi, że nie zasnęła. Podczas startu zaczęłam ją karmić, żeby jej się uszy nie zatykaly i… tak, właśnie tak! Zasnęła :) Spała 1,5 godziny. Została nam więc tylko godzina zabawiania. Co się okazało hitem, jak myślicie? Książeczka? Nowa grzechotka? Rzodkiewki? Skądże! Najwiecej radości sprawiła Tosi zabawa dwoma pustymi kubeczkami po wodzie, którą otrzymaliśmy na pokładzie. Na drugim miejscu była zabawa w zamykanie i otwieranie stoliczka, na trzecim „a kuku” pod mamy kapeluszem. Dziecięca wyobraźnia nie zna granic :) Problematyczne okazało się jedynie lądowanie, Nie dość, że nie mogła do woli wstawać na moich kolanach i przemieszczać się nieustannie od mamy do taty i z powrotem, to jeszcze Tosiowe uszka się zatykały, bo nie chciała pić mleczka ani herbatki. Było trochę krzyku, ale łezka żadna nie poleciała, a to dzięki połączonym wysiłkom rodziców i przemiłej pani, która siedziała obok mnie i miała niesamowicie interesujący futerał na okulary.

Lot powrotny był jeszcze spokojniejszy, bo prawie cały przespany. Mieliśmy inne „atrakcje”, ale o tym innym razem…
Zatem, nie zabawki, nie książeczki, nie gryzaczki, najbardziej interesujące okazały się zwyczajne-niezwyczajne, bo nieznane dotąd przedmioty oraz oczywiście ludzie.

Więcej o naszych pierwszych rodzinnych wakacjach z roczną Tosią:

Wakacyjna apteczka małego dziecka

Jaki kostium kąpielowy dla rocznego dziecka?

Na wakacje z rocznym dzieckiem. Kiedy? Gdzie? Jak?

Komu w drogę, temu nadbagaż!


Mogą Ci się spodobać

6 komentarzy

  • Reply
    Matko Zabawko
    1 czerwca 2015 at 12:19

    Podobnie jak u nas! :D Tylko, że my mieliśmy większość lotu przespane w jedną i drugą stronę.

  • Reply
    Marta Kołodziejska
    1 czerwca 2015 at 14:53

    Wiadomo, że najprostsze rozwiązania są najlepsze! :)

    • Reply
      carla
      1 czerwca 2015 at 17:32

      No jasne :) Tylko że ja trzęsę portkami przed każdą nowością! :P

      • Reply
        Ann.
        7 czerwca 2015 at 06:53

        Ja też się trzęsę za każdym razem jak np. idziemy lub jedziemy w nowe miejsce. Wyprawa nad jezioro, do sklepu czy do znajomych to przecież miejsca publiczne i niekoniecznie chciałabym, aby cała okolica słyszała wrzask mojego syna. Teo zwykle okazuje się jednak cudeńkiem rodziców, bo jak w domu daje nieźle popalić, tak w „gościach” potrafi pokazać swoją drugą naturę i nawet pobyt w restauracji przesypia. Ech, my matki…

        • Reply
          carla
          7 czerwca 2015 at 19:42

          Haha, dzieci uwielbiają nas zaskakiwać! Znam to :)

  • Reply
    5 wakacyjnych pytań, które zadaje sobie każdy rodzic - MamaCarla.pl
    22 czerwca 2016 at 22:29

    […] walnęła w samolocie kupę stulecia – do końca życia będziemy to pamiętać! 🙂 (KLIK!) Nie płakała – akurat ona, bo były tez dzieci, które płakały przez większość lotu. […]

Zostaw komentarz