Nasze pierwsze rodzinne wakacje zaczęłam planować, jak to ja, z półrocznym wyprzedzeniem. Zadałam sobie kilka pytań, szukałam odpowiedzi i sprytnych rozwiązań. Oto, co z tego wynikło :)
1. Gdzie? Jako że tęskniliśmy za plażą, morzem, beztroskim wylegiwaniem się i odpoczynkiem, wybieraliśmy spośród destynacji typowo plażowo-wypoczynkowych – Grecja, Hiszpania, Włochy, Turcja, Bułgaria. Biorąc pod uwagę cenę wycieczki, standard hotelu, plażę, wielkość miasteczka turystycznego i pogodę zdecydowaliśmy się na Turcję. To był świetny wybór – Turcja jest piękna i na pewno jeszcze tam wrócimy.
2. Kiedy? Kiedy, jeśli chodzi o porę roku i kiedy, jeśli chodzi o wiek dziecka. Mieliśmy sporo wymagań co do pogody – miało być bardzo ciepło, ale nie gorąco, mogło kropić czasem, ale nie lać pół dnia, woda w morzu i basenie miała być odpowiednia do kąpieli. Zdecydowaliśmy się na koniec maja i był to dobry wybór – temperatury sięgały 30 stopni, ale rzadko tę wartość przekraczały, czasem w nocy popadało, słońce się skrywało na chwilę za chmurami, stwarzając idealne warunki dla małego dziecka.
Jeśli chodzi o drugie „kiedy?”, o wiek dziecka, to z tym było trudniej, bo pół roku temu nie miałam pojęcia czego się spodziewać po niespełna rocznym dziecku. Myślę, że gdybyśmy planowali wakacje, gdy Tosia miała 11 miesięcy, to nigdzie byśmy się nie wybrali. Roczniak to wciąż jednak malutkie dziecko, któremu ciężko coś wytłumaczyć, nie sposób przewidzieć, jak będzie się zachowywało w samolocie, jak zniesie zmianę klimatu itp. Za bardzo bym się bała, żeby zaryzykować. Gdy Tolka miała 6 miesięcy byłam jednak optymistką i klamka zapadła. Nasze dziecko zaskoczyło nas pozytywnie, było cudowne, roześmiane i pogodne. Dużo bardziej spokojne i grzeczne niż w domu!
3. Jaki hotel? Przede wszystkim kupując wycieczkę należy sprawdzić długość transferu z lotniska. Po kilku godzinach w samolocie, które nasza pociecha zapewne (oby!) prześpi, musimy się liczyć z tym, że w autobusie będzie łobuzować. Sam wybór hotelu zależy głównie od indywidualnych preferencji, jedni wolą all inclusive, inni zdecydują się na mały tani hotel i posiłki na mieście (do tego ostatniego osobiście zachęcam!). Niewątpliwie dużym plusem jest czysty, przestronny basen. Tosia kąpała się w basenie średnio dwa razy dziennie, nie ryzykowaliśmy kąpieli w morzu – oczami wyobraźni już widziałam tę rozpacz z powodu piekących od soli oczek… Mała rada. Przed wyjazdem poproście w hotelu, jeśli sami organizujecie wyjazd lub u organizatora wycieczki o łóżeczko turystyczne.
4. Wycieczki fakultatywne? I tu znów musimy brać pod uwagę odległość atrakcji od naszego hotelu, a więc i długość transferu. Większość wycieczek dostępnych w naszym miasteczku zakładała niestety przejazd ok 2-3 godzin w jedną stronę. Zwiedziliśmy za to wzdłuż i wszerz miasteczko, w którym spędzaliśmy wakacje i drugie, większe nieopodal. Wybraliśmy się też kolejką na szczyt góry Tahali (Olympos Teleferik), by podziwiać widoki na przepiękną riwierę, co nie było jednak zbyt dobrym pomysłem, bo widzieliśmy dokładnie tyle:
5. Wózek, czy nosidełko? To jest pytanie bardzo indywidualne, jak i indywidualne są preferencje spacerowe każdego dziecka. My wzięliśmy zarówno spacerówkę-parasolkę, jak i nosidełko. Powiem tak, o ile bez Tuli spokojnie byśmy dali radę (użyliśmy jej raz), o tyle bez wózka nie wyobrażam sobie tych wakacji. Na powietrzu spędzaliśmy całe dnie aż do późnych wieczorów, Tosia spała w wózku nad basenem, na plaży, w restauracji, na molo, na spacerach po mieście, wszędzie.
6. Czy warto? To chyba najważniejsze pytanie, a zarazem najprostsze. Oczywiście! Wypoczęliśmy wszyscy troje, naładowaliśmy akumulatory, a ja nabrałam dużo wiary w siebie jako mama i odwagi do częstszych samodzielnych wypadów poza swoją codzienną strefę spacerowego komfortu ;)
Aha, no i oczywiście #karmieswobodnie! :)
Więcej o naszych pierwszych rodzinnych wakacjach z roczną Tosią:
Wakacyjna apteczka małego dziecka
Jaki kostium kąpielowy dla rocznego dziecka?
Strach ma wielkie oczy, czyli jak przetrwać lot z niemowlakiem