Nie ma uniwersalnej granicy wieku, od której można „bezpiecznie” pójść z dzieckiem na basen, do kina, ZOO, teatru, czy wybrać się na wakacje samolotem. Trzeba zdać się tutaj na swoją intuicję i obserwować dziecko. Kto, jak nie my matki znamy je najlepiej? Jeśli widzimy, że maluszek źle czuje się w dużych skupiskach ludzi, warto odłożyć wizytę np. w ZOO, czy centrum handlowym.
Ja wiem, że bardzo by się chciało dopasować dziecko do siebie i do swojego stylu życia, jednak… nie na siłę. Wszystko przyjdzie z czasem.
Kiedy pójść po raz pierwszy z dzieckiem do kina?
Niedawno zabrałam Tosię do kina. Niektórzy powiedzą, że późno, inni, że wcześnie. Tosia miała wtedy ponad 2,5 roku. Byłam przygotowana. Tydzień wcześniej u dziadków córka obejrzała prawie całą „Księgę dżungli” na telewizorze, więc wiedziałam, że jest w stanie tyle wysiedzieć i sprawia jej to frajdę. Jednak była gotowa na to, że bajka w kinie może jej się nie spodobać i trzeba będzie wyjść wcześniej. Spoko, najważniejsze to odpowiednie nastawienie. To ma być dobra zabawa dla dziecka, a nie coś co robimy na siłę. Wybraliśmy się na bajkę „Balerina” i to był dobry wybór – prosta fabuła, brak przemocy, kilka piosenek i przyjazna animacja.
Kiedy pójść po raz pierwszy z dzieckiem do teatru?
Jakiś miesiąc później dostaliśmy zaproszenie na przedstawienie dla dzieci „Tajemnica Bańki Szczęścia” Teatru Baniek Mydlanych w Pałacu Kultury i Nauki. Nie powiem, początkowo się wahałam – spektakl dedykowany jest dzieciom w wieku 4-10 lat – bałam się, że dla naszej niespełna 3-latki będzie zbyt trudny. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Ale może opowiem Wam wszystko od początku, bo i tym razem postawiłam na dobre przygotowanie. Strategicznie wybraliśmy poranną godzinę spektaklu, licząc na dobry humor córki oraz miejsca niedaleko wyjścia, aby do łazienki nie było za daleko ;) Poza tym wraz z mężem wzięliśmy w pracy dzień urlopu, chcieliśmy czuć ten luz, że nigdzie się nie spieszymy i nic nie musimy. Kilka dni wcześniej zaczęliśmy opowiadać Tosi o teatrze, żeby przygotowała się do tego wydarzenia psychicznie i nie stresowała się za bardzo.
I chyba głównie dzięki temu wszystko przebiegło gładko – Tosia była co prawda na początku spięta, jednak spokojna. Pałac Kultury i Nauki zrobił na niej duże wrażenie, wołała: „Łaaaał, jaki duuuuży!” i wtulała się w tatusia. W sali teatralnej nie chciała siedzieć na swoim miejscu, za to wypatrzywszy miękkie pufki na schodach, przyciągnęła dwie, usiadła sobie na jednej wygodnie, a na drugiej usadziła tatę. (To też dobry trop – miejsca obok schodów dają możliwości kombinowania, więc warto je wybierać).
Samo przedstawienie było super. Główni bohaterowie, uczniowie Bul-Bul Szkoły – Bąbelek i Mydlaneczka prezentują swoje „bańkowe” umiejętności i wyruszają do złego profesora BulBulasa, aby zdobyć tajemniczy składnik umożliwiający wytworzenie Eliksiru szczęścia. Czy im się powiedzie? Czy Eliksir szczęścia to dobry pomysł? Fabuła jest prosta i dobrze, bo to nie o nią głównie tu chodzi. Główną atrakcją przedstawienia są setki, jak nie tysiące niesamowitych baniek mydlanych ogromnych rozmiarów i przeróżnych kształtów. Spektakl jest interaktywny, dzieci są wciągane do zabawy i zachęcane do aktywności. Niektóre nawet są zapraszane na scenę i „zamykane” w prawdziwych bańkach mydlanych! Zabawa, zwłaszcza w pierwszych rzędach, dokąd przywiewanych było mnóstwo baniek, była świetna. Tosia klaskała i wpatrywała się w skupieniu w scenę.
Takie przedstawienia są niesamowitym przeżyciem dla dzieci i już rozglądam się za następnym :) Na pewno chciałabym częściej Tosię zabierać w takie miejsca, które są przecież znacznie lepszym rozwiązaniem niż kino (staramy się jednak ograniczać bajki, tablety, ekrany itp) i niewiele droższym.
W tym roku mamy ambitne plany. Było już pierwsze w życiu Tosi kino, pierwszy popcorn, pierwsze przedstawienie teatralne. Bardzo pragniemy pokazać Tosi świat sztuki i nauki, zabrać na jakąś wystawę, do parku technologicznego, trochę pozwiedzać… Mamy też w planach regularniejsze wypady na basen i uczestnictwo w jakichś zajęciach dla dzieci w domu kultury, czy innym tego rodzaju miejscu. Chcemy spróbować wielu rzeczy, przygotowałam nawet listę.
Zasada jest jedna. Bardzo prosta. Nic na siłę, nic w pośpiechu, nic wbrew dziecku. To ma być nasz czas, radosny, spokojny i po prostu przyjemny. Czas dla rodziny.