Myślałam, że po miesiącu w żłobku będę miała tysiąc wątpliwości i rozterek, czy dobrze, czy źle, czy może jednak niania lub żłobek prywatny. Myślałam, że będę narzekać i płakać w poduszkę z tęsknoty i smutku. Zwłaszcza, że sama zmagałam się z traumą poprzedszkolną.
W wieku 3 lat poszłam do przedszkola (gdzie spędziłam 4 lata łącznie z zerówką, 8-9 godzin dziennie) i wspomnienia z tamtego miejsca męczą mnie do dziś. Niby nic takiego złego się nie działo, opieka była w porządku, nikt się nade mną nie znęcał. Ale to poczucie samotności, brak umiejętności zabawy z innymi dziećmi, niechęć do leżakowania i strach przed jedną z „cioć” w mojej pamięci są nadal żywe. Do dziś zapach świeżo pastowanych drewnianych podłóg wywołuje we mnie szybsze bicie serca i chęć ucieczki.
Ogromnie pragnę oszczędzić tego mojej córce, dlatego też uważnie ją obserwuję i wypatruję najmniejszych choćby zmian w jej zachowaniu. W razie czego nie będę się wahać zmienić żłobek lub zatrudnić nianię.
Bardzo przeżywałam pójście Tosi do żłobka. Jeśli 3-latka może tak boleśnie przeżywać przedszkole, to jak może zareagować roczny maluszek, który nie do końca wie, co się dzieje, gdzie jest jego mama, z którą spędzał do tej pory niemal każdą godzinę swojego życia? Kiedy wróci? CZY wróci?
Wyobraźnia podsuwała mi przerażające obrazy. W czasie tego pierwszego żłobkowego miesiąca nie oddalałam się od placówki dalej niż na kilometr i nieustannie sprawdzałam telefon, czy czasem nikt stamtąd nie dzwonił z informacją, że coś jest nie tak. Adrenalinka była, zwłaszcza na początku, z czasem jednak wyluzowałam.
Nie taki bowiem wilk straszny, jak go malują. Po miesiącu chodzenia Tosi do żłobka myślę, że mogę pokusić się o małe podsumowanie. Jestem spokojna.
Adaptacja w żłobku
Tosia chętnie jeździ do żłobka. Na widok swojej ulubionej „cioci” uśmiecha się szeroko i chętnie idzie do niej na ręcę, machając rączką na „papa”. Mieliśmy kilka dni protestu, kiedy płakała i chciała, żebym ją z powrotem wzięła na ręce, jednak pani psycholog poradziła, abym nie przedłużała pożegnań. Wychodziłam z ciężkim sercem. Okazało się jednak, że po kilkunastu sekundach od mojego wyjścia dziecko się uspokajało, radośnie witało zabawki i zjadało śniadanko.
Jedzenie w żłobku
Tosia jest małym łakomczuchem i chętnie je, o ile pozwoli jej się to robić samodzielnie. W końcu od początku miała rozszerzaną dietę metodą BLW (więcej pisałam o tym tutaj: KLIK!), więc jedzenie rączkami jest dla niej najbardziej naturalne. Z początku były z tym problemy, bo panie w żłobku chciały ją karmić łyżeczką, jednak już po kilku tygodniach obie strony znalazły kompromis. Tosia czasem daje się nakarmić, a ciocie pozwalają jej się babrać rączkami w jedzeniu, o ile nie jest to zupa. Efekt tego taki, że je bardzo ładnie w żłobku, opiekunki są zadowolone, a mi odpadł obowiązek przygotowywania śniadań i obiadów dla niej w tygodniu. Win, win, win :) Dodam tylko, że posiłki żłobkowe są bardzo różnorodne, zobaczcie zresztą same:
Spanie w żłobku
Tego obawiałam się najbardziej i do tego się przygotowałam chyba najlepiej. Co prawda, Tosia w lipcu jeszcze nie zostawała w żłobku na leżakowanie, ale nieraz była bardzo śpiąca i potrzebowała przedpołudniowej drzemki. Okazało się, że ciocie nie mają żadnego problemu, żeby ją uśpić w leżaczku, dzięki czemu mogę mieć nadzieję, że do września nic się nie zmieni i leżakowanie nie będzie dla Tosi źródłem stresu. O tutaj (KLIK!) możecie przeczytać, jak łagodnie uczyliśmy córkę zasypiania w łóżeczku.
Zabawa w żłobku
W tym miesiącu Tosia przebywała z dziećmi ze starszej grupy, gdyż niestety nikt inny nie zdecydował się przyprowadzać malucha do żłobka w lipcu. Moja córeczka w ciepłe dni prawie cały czas spędzała na świeżym powietrzu w ogródku, bawiąc się na trawie lub w piaskownicy. Bacznie też obserwowała inne dzieci i próbowała na przykład układać wraz nimi klocki. Zauważyłam też, że zaczęła przytulać zabawki, i nas przy okazji też. Myślę, że podpatrzyła to u starszych dzieci :)
Nasza lipcowa przygoda ze żłobkiem okazała się pełnym sukcesem. Bilans chorób w życiu Tosi nadal jest na szczęście zerowy. Słyszałam taką opinię, że im dziecko jest młodsze, tym łatwiej się adaptuje, czyli że maluchy szybciej się przyzwyczajają do żłobka, niż ich starsi koledzy do przedszkola. Co o tym sądzicie?
W sierpniu nasz żłobek jest nieczynny, dlatego mała spędzi ten czas na zmianę ze mną, z tatą i babcią. Mam nadzieję, że Tosia jednak nie zapomni, jak fajnie jest spędzać czas z ciociami i innymi dziećmi i całej adaptacji nie trzeba będzie zaczynać od nowa.