Jest! Wreszcie! Tak długo czekałam, prawie straciłam nadzieję i pogrążyłam się w odmętach szarości, ale jest! Oto i ona. Piękna, biała, śnieżna zima. Teoretycznie nie powinnam lubić mrozu i śniegu, bo kocham lato, świetnie się czuję w wysokich temperaturach, a synonimem odpoczynku jest dla mnie leżak, plaża i drink z palemką.
Wiosna jest dla mnie magiczna, to czas, w którym najbardziej przełomowe wydarzenia w moim życiu miały swój początek. Pierwsze, nieśmiałe łaskotanie wiosennego słońca, dżdżownice wypełzające na chodniki, zakwitające kwiaty. Najpierw powoli, z wahaniem, potem nagle, niczym eksplodująca manifestacja życia i płodności. Magia, kolory, życie.
Jesień pomijam milczeniem. Nie lubię, nie chcę, pragnę przespać. Z roku na rok deszcze, pluchy i złote czasy zarazków kończą się coraz później, a prawdziwa zima pcha się w ukochaną wiosnę. W moich wspomnieniach z dzieciństwa Boże Narodzenie było zawsze białe, a w Wielkanoc biegaliśmy po podwórku w cienkich kurteczkach lub bez i chlapaliśmy się wodą. Teraz coraz częściej jest odwrotnie. W tym roku tata Tosi poszedł po choinkę w bluzie… I niech mi ktoś powie, że klimat się nie zmienia!
Nie podoba mi się to. Co roku z utęsknieniem czekam na koniec jesieni oraz deszczowej pseudozimy i wyglądam niecierpliwie pierwszych płatków śniegu. Dzięki białemu puchowi miasto jest ładniejsze, bardziej przyjazne, spokojniejsze. Po pracy ukojenie przynosi mi chrzęst śniegu pod butami i wcale nie przeszkadza mi, że grzęznę wózkiem na nieodśnieżonych chodnikach. Jest jaśniej, jakoś bardziej pozytywnie, nawet ludzie wydają się bardziej mili. A może to moje podejście się zmienia?
Próbowałyście kiedyś stanąć na zewnątrz, wyciągnąć ręce i powoli obracając się patrzeć w górę na śnieżne płatki spokojnie padające z ciemnego nieba? Czysta magia.
Zima ma też drugie, szalone oblicze. Wariacje w śniegu, bitwy na śnieżki, narty, sanki, snowboard, łyżwy. Uwielbiam to wszystko, no może poza nartami, na których nigdy nie jeździłam. To już trzeci snowboardowy sezon, który mnie omija, ale mam nadzieję, że jak tylko przyjdą Tosiowe sanki, będziemy korzystać ze śniegu na 100%. Na razie Tosia bardzo nieufnie spogląda na śnieżną pierzynkę otulającą chodniki, każdy krok jest bardzo ostrożny i po chwili chce już na ręce. Liczę na to, że zdąży nabrać pewności zanim po śniegu zostanie tylko szara ciapa!
A Wy lubicie zimę? A może pokażecie/opiszecie mi co Wam się w niej najbardziej podoba?
Mam dla Was coś specjalnego! Książkę, która jest brytyjskim klasykiem i absolutnym must havem literatury dziecięcej, a w Polsce pojawiła się dopiero kilka miesięcy temu. W kilku słowach przedstawiłam ją tutaj, dość powiedzieć, że zainteresuje zarówno roczne dziecko, jak i 5-latka.
Książkę „Idziemy na niedźwiedzia” M.Rosen z ilustracjami H. Oxenbury, bo oczywiście o niej mowa, możecie wygrać w naszym zimowym konkursie.
A oto zasady:
1. Polub nas na Facebooku.
2. Napisz lub pokaż za co lubisz zimę (tu lub na Fb, jak wolisz).
3. Podaj dalej, czyli udostępnij grafikę konkursową (będzie mi miło, ale to nie jest obowiązkowe).
Pisz, wklejaj zimowe foty i wygraj absolutnie wspaniałą książkę :) Have fun!
Aha, konkurs trwa do 31.01. Wyniki do 3 dni po zakończeniu. Potem czekam kolejne 3 dni na adres.
Regulamin:
1. Organizatorem konkursu i fundatorem nagrody jestem ja, autorka bloga www.mamacarla.pl.
2. W konkursie mogą wziąć udział tylko osoby pełnoletnie.
3. Konkurs trwa od 22.01.2016 do 31.01.2016 do 23:59.
4. Wyniki podam w tym poście oraz na Facebooku.
5. Zwycięzca konkursu otrzyma książkę „Idziemy na niedźwiedzia” M.Rosen.
6. Konkurs nie jest w żaden sposób sponsorowany, popierany oraz przeprowadzany przez serwis Facebook, ani z nim związany.
7. Od momentu ogłoszenia wyników czekam 3 dni na adres. Jeśli zwycięzca się ze mną nie skontaktuje, nie prześle danych adresowych, bądź zrezygnuje z nagrody, wyłonię drugiego zwycięzcę. Wysyłka nagrody tylko na terenie Polski.
8. Organizator zastrzega sobie prawo do zmiany Regulaminu. O zmianie uczestnicy zostaną poinformowani na serwisie Facebook.