Chodził za mną ostatnio krem z groszku. Ale nie taki klasyczny, aksamitna zupa krem z groszku z mleczkiem kokosowym. Miałam ochotę na coś bardziej wyrazistego, zdecydowanego w smaku. Postanowiłam dodać trochę czosnku, ziół… Efekt przerósł moje oczekiwania – ten krem z groszku bije inne wersje tej zupy na głowę! Jest obłędny w smaku!
A przy okazji wymyśliłam sposób na niejadka – Zupę Shreka dla dzieci ;)
Krem z groszku to moja awaryjna opcja, którą przygotowuję, gdy lodówka świeci pustkami, a zjadłoby się coś dobrego. Gotowanie trwa jakieś 15 minut, więc jest to bardzo szybkie rozwiązanie. I pyszne! Jeśli masz w domu niejadka i musisz trochę kombinować, żeby zjadł obiad, spróbuj go skusić zupą Shreka ;)
Ta wersja zupy kremu z mrożonego groszku jest wyrazista w smaku, konkretna, zdecydowana ;) Nie znajdziesz w niej tej delikatnej słodyczy, która jest tak charakterystyczna dla zup z dodatkiem mleczka kokosowego.
Zupa krem z groszku z czosnkiem i ziołami + zupa Shreka dla dzieci
2 ząbki czosnku
pół łyżeczki mieszanki ziół prowansalskich (lub oregano + bazylia)
trochę oleju lub oliwy z oliwek
1 cebula
pół litra bulionu warzywnego
450 g mrożonego groszku (1 paczka)
2 łyżki śmietany
trochę cytryny, sól, pieprz do smaku
Na oleju lub oliwie lekko podsmażamy rozgnieciony czosnek wymieszany z ziołami prowansalskimi, dodajemy posiekaną cebulę i smażymy aż się zeszkli. Wlewamy bulion i wsypujemy groszek.
(Jeśli przy okazji przygotowujesz zupę Shreka – do małego rondelka odlej 1 porcję i dodaj mniej groszku w stosunku do bulionu. Pozostałe kroki bez zmian. Na końcu dodać drobny makaron.)
Gotujemy ok. 10 minut do miękkości. Dodajemy śmietanę (ostrożnie, żeby się nie zważyła – najpierw trzeba dodać kilka łyżek zupy do śmietany, wymieszać, znów kilka łyżek, wymieszać i dopiero wtedy wlać). Po zagotowaniu dodajemy trochę wyciśniętej cytryny, doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Blendujemy.
Możemy podawać z grzankami. Świetny sposób na grzanki i mój drugi przepis na krem z groszku znajdziesz TUTAJ.
Shrekowa zupa wyszła mi zupełnie przypadkiem – po prostu za pierwszym razem zrobiłam za rzadką konsystencję (wrzuciłam niecałe 300 g groszku), dodałam ulubiony makaron i fajną nazwę. Wiadomo, nazwa to połowa sukcesu. I przeszło ;)
Powodzenia i smacznego!