Afera czapkowa zatacza coraz szersze internetowe kręgi… Niby jest kwiecień, a pogoda lipcowa… Niby pięknie, a wieje… Zakładać dziecku czapkę, czy nie? A może dwie? :D
Od urodzenia Tosi staram się budować jej odporność wszelkimi dostępnymi mi sposobami. Przede wszystkim karmię Tosię piersią i wychodzę z nią na spacery przy każdej pogodzie. Bez względu na mróz (pamiętajcie, że już z 6 mies. maluchami można wychodzić przy praktycznie każdej pogodzie), deszcz, śnieg, wiatr. Pisałam o tym tu. Równie ważne jak samo wyjście na spacer jest ubranie dziecka odpowiednio do pogody. I tu muszę się przyznać… Tak, mam z tym problem. Przez duże Pe. A to z prostego faktu, że sama jestem zmarzluchem i ubierając się na cebulkę często po prostu przesadzę. Analogicznie, zdarza mi się za ciepło ubrać dziecko. Sytuację staram się korygować natychmiast na zewnątrz. Zdejmuję sweterek, czapeczkę, zabieram kocyk. Czasem jest już za późno, Tosia się rozpłacze, a wtedy trudno mi ją uspokoić i boję się, że zgrzana płaczem i niepotrzebną czapką/kurtką przeziębi się.
Ostatnie dni to pogoda iście lipcowa, nie kwietniowa. Dwadzieścia kilka stopni ciepła w słońcu, osiemnaście w cieniu. Pierwszego dnia tej cudownej pogody wybrałam się na spacer w płaszczyku jesiennym i szaliku na szyji. Nie pytajcie, jak ubrałam Tosię. Grunt, ze szybko zaczęłam ściągać jej kolejne warstwy ubranek, przy pięknym i donośnym akompaniamencie, rzecz jasna. Zauważyłam, że nie ja jedna mam problem z tym ubieraniem. Wokół pełno było mam z dziećmi w ciepłych kurtkach, grubych czapkach, wełnianych śpiworkach, otulonych kocykami po same oczy. Ale tylko moje dziecko protestowało, inne grzecznie spały. No cóż, może któraś z tych mam akurat to czyta… Na pewno wiecie, że przegrzewanie jest gorsze od lekkiego zmarznięcia, a najgorsze co może być to owianie kwietniowym wiatrem małych spoconych szyjek… Lepiej ubrać cieniej malucha i spakować do wózka dodatkową bluzę i kocyk. Z czapką też nie ma co przesadzać, warto zachować zdrowy rozsądek. Ja staram się, naprawdę się staram. W ostatnich dniach Tosia paraduje raz w czapce (cienkiej!), raz bez. Wszystko na wyczucie. Jak mocno wieje i sama czuję dyskomfort, to zakładam jej czapę. Jak mam wrażenie, że jej za ciepło, to zdejmuję. I tak kilka razy na godzinę ;)
A Wy ubieracie maluchy w tym iście letnim kwietniu?