Czytam sobie książkę, popijam malutkimi łyczkami kawkę, zajadam ciasteczko. Suszarka szumi, jest ciepło i przyjemnie. Relaksuję się u fryzjera. Spoglądam w lustro.
Nie wierzę.
Spoglądam jeszcze raz.
Moje włosy są siwe. Nie szare, nie beżowe, czy przydymione, cokolwiek to znaczy. One są po prostu siwe.
Wyglądam jak moja babcia.
De facto ciekawe doświadczenie – w myślach dodałam trochę (trochę! optymistka) zmarszczek i miałam piękny obrazek siebie za 40 lat.
Zauważyłam, że faktycznie jestem podobna do mojej babci Kazi.
Z sekundy na sekundę wrodzony optymizm zostaje zastąpiony potężnym wkurwieniem. MOJE WŁOSY SĄ SIWE! (#masakra #copowiemąż #cojaterazzrobię #zaciepłonaczapkę #copowiedząwpracy #kupićszamponetkę?)
Morderczym wzrokiem spoglądam na fryzjerkę, która zachwala piękny kolor z tyłu (sic!) mojej głowy. Pokazuje jak ładnie udało się cięcie i jak fajnie włosy się układają. Co mnie to k*** obchodzi?!
Jestem siwa!
Nie mam zamiaru z nią dyskutować. Proszę o rozmowę z menedżerem i komunikuję mu, że w takim stanie z tego salonu nie wyjdę. Nie i już. Kocham moją babcię, ale bardziej chciałabym jej dorównać poziomem cierpliwości niż odcieniem szarości włosów.
Na szczęście menedżer zachowuje się tak, jak powinien i zapewnia mnie, że w takim stanie mnie nie wypuści. Zabawa zaczyna się od nowa. Na moje włosy zostaje nałożony specjalny „toner”, który ma za zadanie wypłukać siwiznę. Potem kolejna farba i konsultacja kolejnych fryzjerów, czy aby na pewno już jest ok. Płukanie, suszanie i… uff! Są normalne. Ciemny blond, czy jasny brąz, zwał jak zwał.
Podobają mi się. Nie są siwe. I tego się trzymam. Po takim wstrząsie nie w głowie mi wybrzydzanie.
Po 3,5 godzinach z bólem głowy i obolałą od leżenia na fryzjerskim fotelu szyją wreszcie wychodzę. Ostatecznie zadowolona, choć co się nadenerwowałam to moje.
Co zrobić, żeby uniknąć mojego losu 29-letniej siwej kobiety? Jeśli chcesz przyciemnić mocno rozjaśnione włosy, wybieraj farbę o odcieniu ciepłym, nie zimnym. Ot i cały sekret.
Miałyście kiedyś podobne horrory u fryzjera?
Miło spędziliście czas na blogu? Polubcie nas na Facebooku, obserwujcie na Instagramie. Coraz bardziej wkręcam się też w Snapchat (mamacarla.pl)! Pozdrawiam!
18 komentarzy
Anna Ciszewska
22 lutego 2016 at 22:35Bez fotek sie nie liczy! :P
MamaCarla
22 lutego 2016 at 22:41Hahaha, byłam zbyt przerażona, żeby robić fotki, ale mogę wkleić fotkę babci :P
Matko Zabawko
22 lutego 2016 at 23:15Na szczęście nic podobnego mnie nie spotkało. Jedynie płakałam po wyjściu od fryzjera, że obcieli mi 5 cm zamiast 2 cm ;)
MamaCarla
23 lutego 2016 at 09:12Ja zwykle narzekam, że obcięli za mało ;)
Ania Abakercja
23 lutego 2016 at 09:23dlatego nie chodzę do fryzjera ;)
Kasia Harężlak
23 lutego 2016 at 10:51OMG! A ja tu chciałam jutro blond robić, muszę poważnie pogadać z fryzjerką :)
Katarzyna Madej
23 lutego 2016 at 11:05:) chyba bym tam umarła (ze złości). Dlatego mam awersję do fryzjerów. Też zdarzyło mi się parę razy przeżyć szok, jak zobaczyłam jak mnie powycinali. Ale wtedy byłam młodsza i nie potrafiłam wyartykułować swojego oburzenia, więc do domu szłam z płaczem (i dziwną fryzurą).
Ulalafiufiu
23 lutego 2016 at 13:39Ojej :), z perspektywy czasu sytuacja godna niejednego uśmiechy ale…tam, na fotelu niewesoło było pewnie. :)
Emaliowany Czajnik
23 lutego 2016 at 15:09Ja miałam swego czasu dyskusję z fryzjerką, która tak mi nałożyła farbę, że było widać wszystkie odrosty. Końcówki ciemne, natomiast przy nasadzie głowy blond. Długo musiałam udowadniać jej i menadżerce, że nie o taki efekt mi chodziło i oczekuję, że jednak coś z tym zrobią.
Brzozóweczka
23 lutego 2016 at 17:39ja miałam!. chciałam przyciemnić, ale na jasnym blondzie niestety ciemniejszee farby o ton czy dwa słabo się trzymają (szczególnie gdy to był bardzo jasny odcień). A więc po farbowaniu włosy szybko się wypłukiwały pozostając szare. Do momentu gdy postawiłam wszystko na jedną kartę i położyłam ciemny brąz. Wyszło bosko – lepiej niż fryzjerce :D
Things2love
23 lutego 2016 at 19:16Miałam i to nie raz… Ja rozumiem, że oni się bardziej znają, ok. Ale do cholery jasnej mogliby choć przez chwilę posłuchac klienta…
Syt. nr 1: proszę, o rudy marchewkowy, pani fryzjerka twierdzi, że nie będzie mi w nim dobrze, więc bez konsultacji ze mną nakłada go i w efekcie wychodzą jakie? Brązowe i to ciemne. Chyba znam lepiej swoje włosy niż ona co nie? ;)
Syt. nr 2: Proszę o ombre z rudymi końcówkami (jakoś się kurcze nie umiem pożegnać z tym kolorem), pani twierdzi że będzie: „obciachowo” i robi mi wg swojego uznania. Efekt: kolor się zlał w jeden i żadne ombre nie wyszło a ja musiałam sama przefarbować ten okrpony, postarzający mnie brąz na rudy, w domu.
Syt. nr 3: Zaznaczam przy cięciu, że nie chcę grzywki, bo mi się źle układa i generalnie źle mi w niej. Po czym fryzjer przytakuje i…..ciach. Ścina włosy tworząc grzywkę. Na moje oburzenie odpowiada, że miał wizję i teraz jest lepiej. No kur….
Ręce opadają.. .;) więcej nie piszę, bo mi stron zabraknie ;)
Piafka
24 lutego 2016 at 01:08Dlatego od dwóch lat nie byłam u fryzjera… Niedługo muszę się wybrać i już się stresuję.
Sytuację miałam podobną podczas farbowania przed ślubem. Dwa dni przed ślubem. Pani mi miała zrobić rudy, wybrałam odcień, farba nałożona i relaksik. Noo prawie relaksik, bo woda była za gorąca i ciepło suszarki też, a podczas rozczesywania straciłam połowę włosów. Farba spłukana, zaczyna się suszenie, już sobie zażyczyłam zimniejszego powietrza, wszystko fajnie. Góra włosów – rudy idealny, ale od połowy w dół jakaś mieszanka blondu i brązu… We dwie potem próbowały ratować, na szczęście się udało, ale do tej pory nie jestem pewna czy nie zapłaciłam podwójnie wtedy…
MamaCarla
24 lutego 2016 at 08:45O rany… na 2 dni przed ślubem?! Masakra!
Aga Agnieszka
24 lutego 2016 at 13:29Przepraszam Cię (wiem, że to było dla Ciebie straszne przeżycie), ale uśmiałam się jak głupia czytając!;p Wyobraziłam sobie Twoją minę i Twoją Babcię…;))) No coż…czasami tak bywa, ważne, że w efekcie końcowym włosy uratowane!;)
Pozdrawiamy!;))
salus salus
24 lutego 2016 at 14:20Też się uśmiałam.. jednak nie zazdroszczę sytuacji.. oby to był ost raz
MamaCarla
24 lutego 2016 at 23:06:D Teraz też się z tego śmieję, choć na fotelu było mi bliżej do płaczu! ;)
Izabela
25 lutego 2016 at 23:13Ja nigdy nie farbowałam włosów.A mam już 34 lata:)Czekam na siwe włosy (jakkolwiek to zabrzmiało;) Jak się doczekam to pofarbuję.
Katja
21 lipca 2020 at 21:23Hej przeczytałam artykuł ;) No ja juz wyszłam z takim totalnym wkurzeniem od fryzjera ;) Zwłaszcza jak popalila mi włosy przy farbowaniu na blond. Koszmar :/ Poszlam do innego fryzjera i jest o wiele lepiej, teraz jestem zadowolona. myślę jeszcze tez troszkę na wzmocnieniem włosów jakimś dobrym szamponem. Moze Vichy ? https://www.aptekagemini.pl/vichy-dercos-szampon-wzmacniajacy-z-aminexilem-200ml.html Prawdę mowiąc używalam kiedys tych kosmetyków w sensie tej marki, z serii normaderm