Bardzo się martwiłam tym, jak to będzie, gdy wrócę do pracy, a Tosia będzie musiała wytrzymać 8 godzin bez mleka. Czy będzie bardzo płakała? Czy będzie chciała jeść inne rzeczy? Czy nie będzie rozdrażniona? W głowie miałam też wizję, a jakże, mokrych śladów na eleganckiej bluzce w samym środku biznesowego spotkania… Scena jak z filmu, ale przecież takie rzeczy się zdarzają!
KROK 1: GODZINA DLA MAMY
Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła się do tej rewolucji w życiu Tosi i swoim przygotowywać wcześniej. Myślę, że warto zacząć dziecko stopniowo przyzwyczajać do coraz dłuższej rozłąki z mama. Na początku wystarczy godzina, dwie. Fajnie, jak wtedy maluch może zostać pod troskliwą opieką taty lub innego dobrze znanego opiekuna. Wypad do fryzjera, kosmetyczki, na małe zakupy, czemu nie! Można połączyć przyjemne z pożytecznym.
KROK 2: 3-4 GODZINY I ŻŁOBEK
Drugi krok jest znacznie trudniejszy. Chodzi tu o zostawienie dziecka na ok. 3-4 godziny, a więc często włączając karmienie piersią, które przypada na ten czas. Najlepiej byłoby oczywiscie najpierw ograniczyć karmienia, a dopiero potem zacząć wychodzić z domu na dłużej. U nas było i jest to jednak niewykonalne. Mama = cycek. Tosia gdy tylko jestem w pobliżu, domaga się mleka co 3-4 godziny, czasem nawet częściej, o czym zaraz… Bardzo się bałam tego kroku, tym bardziej, że wg mojego planu Tosia te 3,5-4 godziny miała spędzać w żłobku. Dla mnie, matki wówczas 13-miesięcznego małego ssaka, było to nie lada wyzwanie.
Rzeczywistość okazała się oczywiście mniej straszna od wyobraźni. Rano karmiłam Tosię, zawoziłam ją do żłobka, odbierałam przed 12 po obiadku. Mała przerwę i rozłąkę znosiła bardzo dobrze. Gdy tylko ją odbierałam, siadałam na ławeczce i karmiłam. Nie wszystkim się to jednak podobało, dostałam kilka rad o tym, że mleko matki po ukończeniu przez dziecka roku nie ma większej wartości (sic!), albo że nie powinnam córki karmić zaraz po porze obiadowej, bo przez to dziecko nie chce jeść zupy. Uznałam jednak, że Tosia jest za mała na takie planowanie i knucie intryg i dalej robiłam swoje. Równo tydzień, bo tylko tyle czasu mój mały żłobkowicz potrzebował na przekonanie się do stołówkowych posiłków i po prostu przestał domagać się mleka zaraz po tym jak przyszłam. Proste, prawda? Wystarczyło zaufać dziecku.
KROK 4: 8 GODZIN
Po tym jak Tosia zaczęła ładnie zjadać żłobkowe obiadki, przerwa w karmieniu naturalnie się wydłużyła do ok 6-7 godzin. Mimo tego mój powrót do pracy, czyli ok. 8-godzinna rozłąka z mamą jest na pewno dla Tosi dużą i trudną zmianą. Przez pierwszy miesiąc była pod opieka bliskich jej osób, do żłobka ponownie poszła dopiero 1. września. Bardzo się staramy, żeby cały ten proces przebiegał stopniowo i łagodnie. Przez kilka tygodni Tosia będzie się na nowo adaptowała w żłobku, choć już mamy za sobą kolejne wielkie wyzwanie – pierwsze żłobkowe leżakowanie i zarazem dłuższy, bo 7-godzinny pobyt. Zakończone pełnym sukcesem :)
Matka, dawaj cycka!
Mój powrót do pracy sprawił, ze popołudnia, wieczory i weekendy to nieskończone maratony karmienia piersią. Wiem, że Tosia tego potrzebuje, w ten sposób kompensuje sobie nasza rozłąkę, uwielbiam to pierwsze karmienie po moim powrocie, tę radość, uśmiech na buzi i szczęście w oczach. Przyznam jednak, ze jest to męczące, zwłaszcza gdy jesteśmy gdzieś poza domem, a ja muszę co chwilę wyciągać pierś… Staram się jednak podchodzić do tego ze zrozumieniem i nie ograniczać jej tych karmień. Mam nadzieję, że to przejściowe, że za jakiś czas wypracujemy inny system (marzę o 3 karmieniach na dzień!).
PS. Ani razu nie „przeciekłam” w pracy, choć po powrocie do domu piersi mam takie, że ohoho! :)