Przed pierwszym porodem czułam się jak dziecko we mgle i wiedziałam, że nie wiem tak naprawdę NIC o karmieniu piersią. Przed drugim porodem byłam pewna, że wiem już WSZYSTKO. W obu przypadkach bardzo się myliłam…
Dziś, z okazji Światowego Dnia Karmienia Piersią, opowiem Wam o moich dwóch, zupełnie różnych mlecznych historiach. Mam też dla Was super-mega-turbo konkurs!
O karmieniu piersią można przeczytać całą literaturę świata, można się super przygotować teoretycznie, a i tak coś nas może zaskoczyć, niejednokrotnie pojawiają się problemy i zaczyna walka… Można też nie wiedzieć prawie nic i karmić radośnie bez najmniejszej przeszkody. To jest natura i na pewne rzeczy nie mamy wpływu – niektórym kobietom laktacja rozwija się błyskawicznie i mogłyby obdzielić mlekiem kilka dodatkowych niemowlaków, inne muszą walczyć o każdą kroplę.
Najważniejsze jest wsparcie
Nie na wszystko można się przygotować, jakiś czas temu napisałam Wam o 5 faktach, które mnie zaskoczyły w związku z laktacją. Warto jednak czytać artykuły i poradniki, rozmawiać z bardziej doświadczonymi kobietami, być otwartą, ale też nie stresować na zapas. Najważniejsze jest odpowiednie wsparcie, to właśnie jego brak jest przyczyną wielu problemów. Pamiętam jak bardzo byłam zdziwiona, że pomoc doradcy laktacyjnego była w moim szpitalu opcją płatną i dostępną najwcześniej… za 2 dni! Każda mama wie, jak abstrakcyjny jest to czas oczekiwania, kiedy w ramionach płacze jej głodne dziecko. Tyle się mówi o promowaniu karmienia piersią i fatalnych statystykach, a jednak w praktyce niestety za wiele się w szpitalach nie zmienia (a to tu kobieta powinna znaleźć nie tylko realną pomoc, ale i rzetelną wiedzę).
Wsparcie to nie tylko doradca laktacyjny, to też, a może przede wszystkim, zrozumienie bliskich. To mąż, który dopinguje, to teściowa, która ugotuje obiad, to babcia, która ponosi dziecko, żebyś mogła wziąć spokojnie prysznic. Bo spokój to tutaj słowo klucz. W stresie laktacja zanika, nasilają się wyrzuty sumienia, bezsensowne oskarżenia samej siebie (Nie potrafię wykarmić własnego dziecka! Co ze mnie za matka?), pogłębia się baby blues, czasami pojawia się depresja poporodowa. Gdzie tu miejsce na radość z macierzyństwa?
Dziś obchodzimy Światowy Dzień Karmienia Piersią, który rozpoczyna Światowy Tydzień Karmienia Piersią, który ma na celu promocję najlepszego sposobu odżywiania niemowląt (i małych dzieci), bo mleko matki po prostu nie ma konkurencji. Z tej okazji chciałam się z Wami podzielić swoją historią, a w zasadzie to dwiema historiami, bo przecież co dziecko to nowy początek. Mam też dla Was niespodziankę – wspaniały laktator marki Philips Avent, dzięki któremu nasza laktacyjna przygoda wciąż trwa, choć wiele osób spisało już ją na straty. Ale o tym za chwilę :) A konkurs za dwie chwile, poniżej!
Karmienie piersią – moja pierwsza historia
Karmienie piersią nigdy nie było dla mnie proste. Przy pierwszej córce musiałam w pierwszych miesiącach dodatkowo stymulować piersi laktatorem, żeby mleka wystarczało, bo częste (bardzo częste!) przystawianie maluszka nie wystarczało. Mimo że mała pięknie i dłuuuugo ssała. Pamiętam pierwsze karmienie – oprócz uczucia pewnego dyskomfortu (ała!) pamiętam, że trwało to bardzo długo – dziecko ssało każdą pierś po 1,5 godziny. Pierwsze pół roku to były prawdziwe maratony karmienia. Ile ja wtedy przeczytałam książek! Tosię karmiłam 2 lata.
Na początku tego wpisu wspomniałam, że przed pierwszym porodem czułam się zielona jak szczypiorek na wiosnę i miałam wrażenie, że pomimo sporej wiedzy teoretycznej o karmieniu tak naprawdę nie wiem totalnie NIC. Tak jednak nie było, bo okazało się, że o karmieniu piersią sporo wiedział mój organizm, w końcu to czysta natura. Jeśli odrzucimy archaiczne zasady o przystawianiu dziecka co X godzin i treningu snu niemowląt, a w zamian posłuchamy intuicji, okaże się, że każda z nas wie sporo o karmieniu piersią.
Karmienie piersią – moja druga historia
Przy drugim dziecku, mimo że miałam duże doświadczenie i całkiem niezłą wiedzę, już w szpitalu przeczuwałam, że jednak nie wszystko potoczy się tak gładko jak za pierwszym razem. Miałam super pozytywne nastawienie, uśmiech z twarzy mi nie schodził, gdy uzbrojona w butelkę wody i książkę przystawiłam bez większego problemu maluszka do piersi. Jakie było moje zdziwienie, gdy po kilkunastu minutach Helenka się najadła i… odstawiła. Poszła spać.
Z jednej strony super, ale kto będzie pobudzał laktację? No właśnie. I tak też wyglądały nasze karmienia przez kilka pierwszych miesięcy – kilka/kilkanaście minut ssania i odstawianie się. Potem płacz i złość, bo mleka było za mało. Tylko że skoro produkcja pokarmu opiera się o regułę popytu i podaży, to nietrudno wydedukować, że przy zbyt krótkim i rzadkim ssaniu tego mleka nie będzie wystarczało (potwierdziły to zerowe! przyrosty). I tu znów przyszedł mi z pomocą laktator. A w zasadzie przychodzi każdego dnia, a bez niego nie karmiłabym mojego dziecka nawet 4 miesięcy.
Mój laktator – Philips Avent Natural
O moim laktatorze pisałam Wam już nie jeden raz, więc teraz tylko w dużym skrócie przedstawię mojego pomocnika, mojego przyjaciela ;) To laktator elektryczny Philips Avent Natural – superwygodny, delikatny, lekki, a co najważniejsze, skuteczny. Każdego dnia kilkukrotnie zasiadam sobie wygodnie przy stole z gorącą herbatą (na upał najlepsza!) i dobrą książką, relaksuję się i odciągam mleko. Karmię Helenkę w systemie mieszanym – wypija z butelki tyle mojego mleka ile danego dnia ściągnę, dodatkowo pije mleko modyfikowane, a w nocy próbuję ją przystawiać do piersi. No i panna już sporo je „normalnego” jedzenia, dziś skończyła 8 miesięcy :)
Często dopadają mnie wyrzuty sumienia, że nie udało mi się karmić Helenki przez 6 miesięcy wyłącznie moim mlekiem, że mogłam się bardziej postarać, coś zrobić lepiej, inaczej. Że nie potrafiłam dać jej tego, co dostała jej siostra. Wtedy mocno przytulam mojego maluszka, patrzę w jej oczy i widzę, że jest szczęśliwa, spokojna, czuje się bezpiecznie i wiem, że to jest najważniejsze.
W obu moich historiach laktator oprócz stymulowania laktacji przydał mi się również w innych celach. Po pierwsze, jego pomoc była niezastąpiona przy nawale, kiedy dziecko początkowo nie chciało ssać (ręką nie potrafiłam ściągnąć nawet kropli). Po drugie, zawsze gdy chciałam lub musiałam wyjść na kilka godzin mogłam odciągnąć mleko i mieć pewność, że dziecko nie będzie głodne. Z Tosią było trudniej, bo nie chciała pić z butelki, z Helenką na szczęście nigdy nie było tego problemu :)
Niedawno zaczęłam korzystać z nowej, ulepszonej wersji laktatora Philips Avent Natural. Podobnie jak jego poprzednia wersja, ma tryb stymulowania, który włącza się jako pierwszy oraz 3 tryby ssania, różniące się mocą. Dzięki miękkiej nakładce masującej odciąganie jest bardzo komfortowe. Co w nim jest wyjątkowego? Jest niesamowicie cichy! Używałam już kilku laktatorów, jednak ten bije je na głowę w tej kategorii. Właśnie taki laktator możecie wygrać!
Więcej o laktatorze Philips Avent Natural i butelkach przeczytacie TUTAJ.
KONKURS
Wraz z marką Philips przygotowałam dla Was konkurs, w którym możecie wygrać nowy laktator elektryczny Philips Avent Natural! :) Konkurs trwa od 1 do 14 sierpnia. Wyniki pojawią się w tym wpisie na blogu w ciągu 4 kolejnych dni.
Co trzeba zrobić?
Odpowiedz na pytanie: Dlaczego to właśnie Ty powinnaś wygrać supercichy laktator Philips Avent Natural?
Wysyłka nagrody tylko na terenie Polski.
Regulamin konkursu:
1. Organizatorem konkursu jest mamacarla.pl, a sponsorem nagrody Philips Polska sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222 Warszawa), Al. Jerozolimskie 195B, Warszawa
2. W konkursie mogą wziąć udział tylko osoby pełnoletnie.
3. Konkurs trwa od 1.08 do 14.08 2018 r.
4. Wyniki podam w tym poście w ciągu 4 kolejnych dni od daty zakończenia konkursu.
5. Nagrodą w konkursie jest pojedynczy Laktator Elektryczny Philips Avent SCF332/31.
6. Wysyłka nagrody tylko na terenie Polski.
7. Konkurs nie jest grą losową, loterią fantową, zakładem wzajemnym, loterią promocyjną, grą, której wynik zależy od przypadku.
8. Dane przetwarzane na potrzeby przeprowadzenia Konkursu będą przekazywane Philips Polska sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-222 Warszawa), Al. Jerozolimskie 195B, Warszawa, Polska w celu wysyłki nagrody w konkursie i rozpatrzenia ewentualnych reklamacji.
9. Zwycięzca będzie zobowiązany wysłać mailowo na adres: carla@mamacarla.pl dane do wysyłki oraz zgodę o treści:
Zgadzam się, by strona mamacarla.pl zebrała i przekazała następujące dane: adres email oraz imię, nazwisko, numer telefonu i nazwa miejscowości do firmy Philips Polska sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, Al. Jerozolimskie 195B w celu skontaktowania się ze mną w celu wysyłki nagród w konkursie oraz rozpatrzenia ewentualnych reklamacji.
WYNIKI KONKURSU
Nawet nie wiecie jak trudno było mi wybrać jedną osobę, do której powędruje laktator Philips Avent, długo nie mogłam się zdecydować, bo każda historia jest wyjątkowa i moim zdaniem każda z Was powinna mieć taki supersprzęt w domu. Wybrałam wypowiedź, w której odnalazłam dużo samej siebie i naszych trudnych przeżyć, o której nie mogłam zapomnieć. Mocno trzymam kciuki i wierzę, że tym razem wszystko się lepiej ułoży! No dobrze, ale już nie przedłużam… Konkurs wygrała Monika Szlek! Gratuluję :)
Dziękuję wszystkim za udział w konkursie i z całego serca życzę powodzenia w Waszych mlecznych przygodach! ;)
Zgodnie z regulaminem prześlij mi proszę na maila carla@mamacarla.pl dane do wysyłki i zgodę o treści:
„Zgadzam się, by strona mamacarla.pl zebrała i przekazała następujące dane: adres email oraz imię, nazwisko, numer telefonu i nazwa miejscowości do firmy Philips Polska sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, Al. Jerozolimskie 195B w celu skontaktowania się ze mną w celu wysyłki nagród w konkursie oraz rozpatrzenia ewentualnych reklamacji.”