MAMA I GADŻETY POLECANE

Gdyby nie on, już dawno przestałabym karmić piersią!

Karmienie piersią nie „jest” a „bywa” – bywa łatwe, intuicyjne, radosne, ale bywa też trudne, wymagające wiele wysiłku i okupione morzem łez. Na taką myśl natknęłam się niedawno i mocno do mnie przemówiła. Co robić, gdy pojawiają się kłopoty w raju? Gdy mleka jest za mało? Gdy dziecko płacze, a lekarz sugeruje dokarmianie?

Pierwszą córkę karmiłam równo 2 lata. Na początku przerobiłam standardowe problemy karmiących mam – bolesność piersi, wielogodzinne maratony karmienia, poczucie „niedoboru” mleka (o tym jak sobie z tym radzić napiszę za chwilę). Wszystko to przyszło i odeszło, a karmienie piersią już po kilku tygodniach uznałam za proste i przyjemne.

Kłopoty w raju

Przy drugiej córce myślałam, że nic mnie nie zaskoczy. Przecież byłam już nieźle zaprawiona w bojach! Nic bardziej mylnego. Początki były standardowe – przejściowy ból brodawek (związany z koniecznością przyzwyczajenia się piersi do nowej roli), nawał pokarmu i to w zasadzie tyle. Karmienie było praktycznie bezproblemowe. Potem przyszło lekkie zapalenie piersi, ale szybko sobie z nim poradziłam. Gdy już myślałam, że wyszłyśmy na prostą, okazało się, że problemy dopiero się zaczęły.

Helenka miała wtedy ok. 2 miesięcy. Zaczęła coraz częściej płakać, złościć się, marudzić. Mimo że nawarstwiły się wtedy różne sprawy, przeczuwałam, że problem może tkwić w brzuszku, podejrzewałam kolki. Prawdziwa przyczyna zmiany zachowania ujawniła się niedługo potem u lekarza. Okazało się, że mała przez dwa tygodnie nie przybrała w ogóle na wadze, nic! Lekarz był bardzo zaniepokojony, zalecił dokarmianie, najlepiej oczywiście swoim odciągniętym mlekiem.

Przyjaciel karmiącej mamy

I to było to. Dziecko z dnia na dzień na powrót stało się radosne i spokojne, a ja odetchnęłam z ulgą. Laktator stał się moim najlepszym przyjacielem. Od tamtego momentu staram się jak najczęściej odciągać mleko pomiędzy karmieniami, aby pobudzić laktację. Efekt nie był natychmiastowy, jednak widzę różnicę w tym jak było wcześniej i jak jest teraz. Od momentu tamtej wizyty lekarskiej mała dostaje również codziennie mleko modyfikowane, jednak staram się go zastępować moim.

Najważniejsze dla mnie jest to, że córka znów pięknie przybiera na wadze, jest spokojniejsza i bez przerwy się uśmiecha. Widzę ogromną zmianę jej zachowaniu, jest po prostu znów szczęśliwym, najedzonym bobasem :)

Gdyby nie laktator, już dawno przestałabym karmić piersią

W pewnym momencie mleka było tak mało, że mogłabym nie karmić ani nie odciągać 12 godzin, a i tak nie czułabym dyskomfortu. Ale nie poddałam się, podjęłam walkę i walczę nadal, bo wiem, że mleko mamy jest nie do przecenienia. Jest bezdyskusyjnie najlepszym, najbardziej wartościowym i najzdrowszym pokarmem dla niemowlaka. To inwestycja w zdrowy rozwój dziecka.

Mój laktator już Wam kiedyś pokazywałam na blogu – to Philips Avent z serii Natural. Z czystym sumieniem mogę go polecić każdej mamie. Wypróbowałam już kilka laktatorów elektrycznych i ten jest moim zdaniem najlepszy. – delikatny, ale skuteczny, lekki i poręczny, choć o dużej mocy. Ma 4 tryby działania – pierwszy przygotowuje pierś do odciągania, to w zasadzie taki masaż. Kolejne trzy różnią się od siebie mocą ssania. Laktator łatwo się rozkłada i składa oraz myje. Działa po podłączeniu do kontaktu oraz na baterie. Nie powoduje dyskomfortu, nie jest głośny. Gdy Helenka śpi, robię sobie kawkę zbożową, jedną ręką sięgam po książkę, drugą po laktator :)

Do mojego laktatora pasują butelki z serii Natural. Występują one w pojemnościach od 60 ml aż do 330 ml. Helence od razu podpasowały, a i dla mnie są wygodne w użytku. Szczególnie lubimy tę ze słonikami :) Aktualnie na jeden posiłek podaję mojej 4-mies. córeczce ok. 150 ml mleka. Do takiej ilości najwygodniejsze są butelki 260 ml.

Kiedy przydaje się laktator?

Odciąganie mleka laktatorem ma dwa pozytywne skutki – po pierwsze dzięki temu pobudzamy laktację, co jest tym ważniejsze, gdy nasze dziecko nie jest typem malucha, który ssie bardzo długo i często. Po drugie, dzięki odciąganiu mamy własne mleko do dokarmiania, nie potrzebujemy mleka modyfikowanego. Nie jestem przeciwniczką mm i nie mam nic do mam, które wyłącznie w ten sposób karmią swoje dzieci, jednak jeśli jest szansa, aby dziecko jadło pokarm matki to warto o to zawalczyć.

Laktator jest dla mnie niezbędnym sprzętem i najlepszym przyjacielem również w innych sytuacjach. Gdy kilka dni po urodzeniu dziecka męczyłam się z nawałem pokarmu, dzięki odciąganiu małej ilości mleka przed karmieniem, byłam w stanie normalnie funkcjonować, a maluszek łatwiej chwytał pierś. Jest jeszcze kwestia wyjść z domu bez dziecka. Moje pierwsze dziecko nigdy nie polubiło się z butelką, przez co każde moje wyjście z domu bez malucha było bardzo problematyczne, często wręcz niemożliwe. Teraz nie mam z tym żadnego problemu :) Na szczęście Helenka okazała się bardziej elastyczna i bez problemu pije mleko z butelki.

Co do laktatora?

Od początku używamy butelek Avent z serii Natural, kompatybilnych z moim laktatorem. Smoczki do nich mają szeroki kształt z fakturą, mającą dziecku przypominać pierś. I to faktycznie działa, można zauważyć, że wargi dziecka układają się tak jak przy ssaniu piersi. Najmniejszym butelkom dedykowane są smoczki z bardzo wolnym przepływem, dzięki czemu dziecko musi trochę się namęczyć, żeby wypić mleko (tak jak z piersi) i się nim nie zachłyśnie. W tej chwili już używamy smoczków z większym przepływem, no i większych butelek :) Oczywiście to nigdy nie jest tak, że jakakolwiek butelka zastąpi pierś, ale mając tak szeroki wybór butelek i smoczków na rynku, moim zdaniem warto wybierać takie, które jak najbardziej przypominają kobiecą pierś.

 

Inni przyjaciele karmiącej mamy

Przyjacielem każdej mamy borykającej się z problemami z kamieniem piersią powinien być również certyfikowany doradca laktacyjny. To osoba z odpowiednim wykształceniem oraz specjalnym kursem, która po zebraniu całego wywiadu od mamy, skontrolowaniu techniki karmienia i sposobu przystawiania się dziecka, udzieli wielu rad, wskazówek i odpowie na wszystkie pytania. Bardzo często doradcy laktacyjni oferują przyjazd do naszego domu. Aktualną bazę tych osób znajdziecie tutaj: certyfikowani doradcy laktacyjni.

Warto też pamiętać o piciu dużej ilości wody.

W pokonywaniu laktacyjnych trudności niezbędna jest cierpliwość, upór, konsekwencja i wiara w to, że się uda. Przyda się również przynajmniej odrobina relaksu i oczywiście pozytywne nastawienie.


Mogą Ci się spodobać