Jak zaprojektować kuchnię, która jest i praktyczna i piękna? O czym warto pamiętać? Co zmieniłabym w swojej kuchni po 5 latach od wprowadzenia się?
Zacznę od tego, że uwielbiam naszą kuchnię. Jest bardzo ładna, funkcjonalna i szybko się ją sprząta. Wiele osób pyta, czy to kuchnia z IKEA, ale nie – naszą kuchnię opracowała projektantka wnętrz, a wykonał stolarz. Kupiliśmy uchwyty w IKEA, a fronty są klasyczne – pewnie stąd te pytania ;)
Od czego zacząć planowanie kuchni?
Podstawą praktycznej, funkcjonalnej kuchni jest dobry projekt i sprecyzowane oczekiwania. Przygotuj plan techniczny kuchni, upewnij się, że są na nim zaznaczone przyłącza od wody, kratka wentylacyjna itp. Na stworzenie pierwszego projektu kuchni najlepiej udać się do projektanta, który bazując na naszych pomiarach zwizualizuje nam naszą koncepcję. W niektórych sklepach meblowych takie projekty wykonywane są bezpłatnie lub za niewielką opłatą, warto skorzystać, nawet jeśli będziemy docelowy projekt przygotowywać samodzielnie, czy z pomocą wybranego stolarza. Opowiem Wam, jak to było u nas.
Projekt wykończenia naszego domu (poza sypialniami) powierzyliśmy architektce wnętrz. Chcieliśmy, aby mieszkanie było spójne i wszystko do siebie pasowało. W międzyczasie oglądaliśmy AGD do zabudowy i kuchnie w różnych sklepach i salonach wnętrz, wykonaliśmy niezależnie kilka projektów, aby poznać ciekawe systemy aranżacji i zainspirować się. Ostatecznie nasza kuchnia jest mixem projektu architektki z rozwiązaniami podpowiedzianymi przez stolarza i podpatrzonymi w różnych miejscach. Jest nasza i uwielbiam ją, choć musieliśmy pójść na kilka kompromisów i nie wszystkie pomysły udało nam się w niej zrealizować.
Ach, te kompromisy!
Pierwszym kompromisem był układ kuchni, czyli zupełna podstawa. Nasz kuchnia jest połączona z salonem i ma kształt litery L. To był pierwszy zgrzyt, bo wymarzyłam sobie kuchnię w układzie U + wyspa. Oczywiście na upartego dałoby się u nas zabudować drugą krótszą ściankę i zrobić wyspę, nawet dostaliśmy taki wariant projektu od architektki. Jednak nie ma nic za darmo – znacznie zmniejszyłby przestrzeń jadalnianą, a duży stół również był naszym marzeniem. Zatem: wyspa kuchenna czy duży stół?
Decyzja była prosta. W naszym domu życie toczy się przy stole. To tu jemy wszystkie posiłki, siedzimy ze znajomymi przy kawie, gramy w planszówki, dzieci rysują, odrabiają lekcje… Potrzebny nam duży stół, przy którym każdy będzie mógł robić to, co chce i czego potrzebuje w danym momencie.
Drugi kompromis dotyczył układu szafek. Bardzo zależało mi na dwóch rzeczach – dużo roboczego blatu i spora część spiżarniana. Okazało się to niestety trudne do pogodzenia i ostatecznie zrezygnowałam z dużej „szafy” na zapasy na rzecz dodatkowego fragmentu blatu. I choć chciałbym mieć więcej zorganizowanego miejsca do przechowywania zapasów, to jednak doceniam ilość blatu, który mamy w kuchni.
Ile potrzebuję blatu w kuchni?
Blat roboczy to podstawa praktycznej i funkcjonalnej kuchni. Jak określiłam ile go potrzebujemy w kuchni? Przede wszystkim zwizualizowałam sobie to, co będzie na nim stało na co dzień. W naszym przypadku są to sprzęty:
- Thermomix
- ekspres do kawy
- wyciskarka wolnoobrotowa
- Multigrill
- czajnik
A poza tym: chlebak, duża deska do krojenia, koszyk z owocami i doniczki z ziołami. Zdecydowaliśmy się na blaty o szerokości 70 cm, aby zwiększyć ilość miejsca roboczego. U nas blaty są umieszczone pomiędzy strategicznymi sprzętami, czyli:
- od ściany do płyty indukcyjnej
- od płyty do zlewu
- od zlewu do piekarnika.
Ważna rzecz. Podczas projektowania kuchni warto od razu sobie zaplanować, gdzie jakie sprzęty będą stały i w tych miejscach zrobić odpowiednią liczbę kontaktów. To bardzo ułatwia życie!
Uważam, że blatu roboczego w kuchni nigdy nie za wiele ;) ale taka ilość jaka jest u nas w zupełności mi wystarcza. I o ile baaardzo bym chciała mieć spiżarkę, to o większej ilości blatów nie marzę. Nawet nie pociąga mnie już myśl o wyspie kuchennej.
A jeśli już jesteśmy przy temacie blatów, to dodam tylko, że mamy blaty drewniane olejowane i to był świetny wybór. Średnio raz do roku porządnie je czyścimy i olejujemy – wtedy wyglądają jak nowe, a co ważniejsze nie chłoną plam (testowane z kawą i winem).
Górne szafki – tak czy nie?
Gdy projektowaliśmy naszą kuchnię jakieś 6 lat temu, bardzo popularne było rezygnowanie z górnych szafek na rzecz pustej przestrzeni, elementów ozdobnych, otwartych półek z wyeksponowanymi dodatkami. Na instagramowych zdjęciach rzucały się w oczy piękne, wyeksponowane okapy. Ja jednak od razu wiedziałam, że górne szafki to u nas must have, a okap zamontujemy w jednej z szafek. nasz górne szafki są jednak zamontowane dość wysoko (i oczywiście są węższe niż szafki dolne), dzięki czemu kuchnia wydaje się przestronna i jasna. Minusem jest to, że aby dosięgnąć do drugiej półki, muszę stanąć na palcach, a korzystanie z trzeciej, najwyższej półki wymaga ode mnie stania na krześle ;)
Szuflady, szuflady, szuflady!
Moim zdaniem najpraktyczniejszym rozwiązaniem do dolnych szafek są szuflady. Tylko w jednej szafce mamy klasyczne półki i to był błąd. Mam tam wieczny bałagan, nigdy nie mogę niczego znaleźć i planuję wymienić ją na szuflady. Nie do końca odpowiada mi też jedna szafka z ukrytymi szufladami za wspólnym frontem. Być może ją także wymienię na klasyczne szuflady.
Zdecydowanie polecam za to wysuwaną szafkę z koszami do segregacji odpadków, którą dzięki temu możemy bardzo wygodnie i szybko umyć.
Ach, mogłabym pisać o naszej kuchni jeszcze godzinami, jednak ten wpis staje się już baaardzo długi, dlatego też zakończę w tym miejscu. Jeśli macie pytania, piszcie w komentarzu :) O oświetleniu napiszę następnym razem, bo to znów obszerny temat.