Chcemy, żeby dzieci były szczęśliwe i samodzielne, żeby radziły sobie w życiu. Tylko w praktyce – jak to zrobić? Jest takich 5 rzeczy, obszarów, na które zwracam szczególną uwagę, żeby moim dzieciom w przyszłości żyło się lepiej.
To kapitał, który procentuje na całe życie!
Mówi się, że po latach dzieci oczekują od rodziców przeprosin za błędy, którzy ci popełnili w trakcie ich dzieciństwa, a rodzice – wdzięczności za trudy wychowania. Myślę, że to stwierdzenie jest bardzo prawdziwe. Każdy z nas popełnia błędy, to bardzo ludzkie. Sztuką jest je dostrzec i zaakceptować. Ale trzeba też umieć docenić włożony wysiłek i nierzadko poświęcenie rodziców. Każdy z nas jest tylko człowiekiem.
Dobrze wiem, jakie wartości chcę pielęgnować w swoim własnym domu, jakie rzeczy chcę dać swoim dzieciom, jakie wspomnienia chcę, żeby wyniosły z dzieciństwa. Żeby były pewne własnej wartości i samodzielne.
I pracuję nad tymi rzeczami każdego dnia, bo samo się nie zrobi…
1. Stabilne poczucie własnej wartości
Chciałabym, żeby moje dzieci znały swoją wartość, żeby nie uzależniały jej od ocen innych dzieci, innych dorosłych. Pielęgnuję w córkach poczucie, że są wspaniałe nie dlatego, że zrobią coś super, ale po prostu dlatego że SĄ. Nawet jeśli zdarzy im się coś zawalić, popełnić błąd. Staram się nie oceniać, a jeśli już – to zachowanie, a nie dziecko.
Bardzo ważne jest dla mnie to, żeby moje dzieci czuły, że poradzą sobie w każdej sytuacji, że co by się nie działo – znajdą sposób na wyjście z opresji. Niekoniecznie samodzielnie, umiejętność proszenia o pomoc też jest bardzo ważna. Chodzi o to, żeby porażki traktować jak… porażki, a nie jak koniec świata, żeby myśleć „zawaliłam, jak mogę to naprawić”, a nie „zawaliłam, jestem beznadziejna”. Warto na to zawsze zwracać uwagę i też nie używać takich słów w stosunku do siebie, bo dzieci są jak lustro.
2. Pewność, że zawsze mogą na mnie liczyć
Nie chcę być mamą, przed którą dzieci mają sekrety, której się boją o czymś powiedzieć, bo będzie zła, czy zawiedziona. Pragnę, żeby moje córki zawsze wiedziały, że mogą na mnie liczyć. Nawet jeśli znajdą się w trudnej sytuacji, na pierwszy i drugi rzut oka bez wyjścia. Nawet jeśli będzie im wstyd.
Czy pomogę, czy znajdę rozwiązanie? Nie wiem. Ale będę wspierać, będę blisko. Nigdy nie będą same. Bo taka jest rola mamy. Rola rodzica.
Świadomość, że gdzieś tam jest ktoś, na kogo można liczyć, kto nie będzie oceniał, a w razie czego pomoże, choćby dobrym słowem i wsparciem mentalnym jest niesamowicie ważne i daje ogromną siłę.
3. Poczucie bezpieczeństwa
Chciałabym, żeby moje dzieci zawsze kojarzyły rodzinny dom z poczuciem bezpieczeństwa, z miejscem, do którego zawsze mogą przyjść i być wysłuchane. Zrozumiane. Takie puczucie stabilności procentuje przez całe życie. Choćby się waliło i paliło w domu rodzinnym czas płynie wolniej, spokojniej, łatwiej znaleźć rozwiązanie problemów. Lżej się oddycha. Właśnie taki dom staramy się tworzyć.
Poczucie bezpieczeństwa to też ogromna odpowiedzialność. A co jeśli któremuś z nas, rodziców, coś by się stało? Co jeśli by nas zabrakło? Mając kredyt na dom takie obawy towarzyszą mi często. Od kilku lat mamy wykupujemy ubezpieczenie na życie, jednak do niedawna traktowaliśmy to tylko jako kolejny obowiązek przy kredycie.
Pandemia zmieniła moje myślenie. Straciłam pracę po powrocie z urlopu wychowawczego. A gdyby wydarzyło się też coś gorszego? Nieszczęścia lubią chodzić parami… Znaleźlibyśmy się nagle w naprawdę trudnej sytuacji. Albo gdyby któreś z nas poważnie zachorowało i było trwale niezdolne do pracy? Skąd wziąć pieniądze na życie i leczenie? Nasza polisa na życie nie obejmuje takich zdarzeń. Dało mi to do myślenia.
I właśnie wtedy (zbieg okoliczności? a może coś więcej?) trafiłam na Unum Życie – towarzystwo ubezpieczeniowe, które w moim odczuciu oferuje coś więcej niż zwykłe polisy. Ich podejście do ubezpieczeń, do klientów jest naprawdę wyjątkowe, a misja firmy i wartości bardzo mi bliskie, dlatego z przyjemnością przestawiam Ci Unum Życie jako partnera dzisiejszego wpisu. To amerykańska firma, działająca w Polsce od 21 lat (wcześniej pod nazwą Pramerica Życie), której korzenie sięgają aż do roku 1848.
Wszystkie polisy Unum są „szyte na miarę” – dopasowane do potrzeb każdej rodziny, do zwyczajów, pasji oraz możliwości finansowych, bo przecież każda rodzina jest inna. Agent ubezpieczeniowy nie jest osobą, którą widzi się raz w życiu przy podpisywaniu umowy i zapomina o jego istnieniu, ale staje się takim opiekunem i doradcą, do którego zawsze możemy się zwrócić o pomoc, gdy zmienia się nasza sytuacja i potrzeby. Zakres ubezpieczenia można poszerzyć np. o ryzyko zachorowania na nowotwór, pobyt w szpitalu, można też bezpiecznie oszczędzać na emeryturę.
Procedury wypłaty świadczeń są zminimalizowane, wszystko po to, aby zapewnić spokój i pewność rodzinie. Pewność, że gdyby coś się stało, to o tę jedną rzecz nie musimy się martwić. To poczucie bezpieczeństwa jest dla mnie bardzo ważne. Poza tym im większa jest nasza wiedza na temat różnych form zabezpieczeń na przyszłość, tym lepiej możemy przygotować nasze dzieci do świadomego korzystania z nich jak dorosną.
4. Otwarty umysł
Marzę o tym, żeby moje dzieci żyły w tolerancyjnym, dojrzałym społeczeństwie, które nie piętnuje inności, a docenia i pielęgnuje różnorodność. Ale znów – samo się nie zrobi. Jedynym sposobem jaki znam jest wychowanie dzieci w duchu takich wartości.
Uczymy dzieci ciekawości w stosunku do ludzi i świata, chęci poznania, zrozumienia. Dużo rozmawiamy, czytamy książeczki, oglądamy programy o przyrodzie i różnych kulturach, zwiedzamy Polskę, planujemy dalsze wycieczki. Wierzę, że to zaprocentuje w przyszłości i pozwoli im się poczuć swobodnie i pewnie w dowolnym miejscu, w którym będą chciały kiedyś zamieszkać.
5. Umiejętność podejmowania decyzji
Staram się kształtować w dzieciach umiejętność podejmowania decyzji. Pozwalam na samodzielny wybór ubrań rano (podpowiadam tylko rodzaj ubrania w zależności od pogody), daję ograniczony wybór podczas zakupów, np. pokazuję 5 bluzek, z czego córka ma sobie wybrać 2. Dzięki temu unikam potem sytuacji konfliktowych, ale chodzi tu też o coś więcej.
Każdy wybór jest jednocześnie stratą. Jeśli dziecko wybierze dwie bluzki z pięciu, to znaczy, że trzech pozostałych mieć nie będzie. Musi zdecydować, co podoba mu się bardziej, a co mniej i uporać się z trudnymi emocjami. Dokładnie tak samo postępuję z wyborem zabawek. Oczywiście jestem tuż obok i wspieram, jeśli jest taka potrzeba.
Takie mikrowybory sprawiają, że dziecko uczy się podejmowania decyzji i ponoszenia konsekwencji. A to ogromnie pomaga w dorosłym życiu!
Znam wielu dorosłych, którzy mają problem z podejmowaniem decyzji, tracą mnóstwo czasu, bardzo długo się wahają albo odwrotnie – podejmują zbyt szybkie, nieprzemyślane, emocjonalne decyzje. Pozwalanie dziecku na dokonywanie wyborów uczy je odpowiedzialności za swoje decyzje, a to też jest ogromnie ważne.
Staramy się wychowywać dzieci najlepiej jak potrafimy. Zdarzają się nam błędy i zdarzać będą, bo jesteśmy tylko ludźmi. Mam nadzieję, że po latach bilans będzie jednak pozytywny i dziewczynki nie będą nam miały za wiele do zarzucenia ;) Głęboko wierzę w to, że wyrosną na szczęśliwe, samodzielne i pewne siebie kobiety.
Partnerem wpisu jest Unum Życie TUiR S.A.