POLECANE ZDROWIE

Zostaję z dziećmi w domu przy „byle katarze”

Ostatnio, pomiędzy jednym katarem a drugim, przeglądałam książeczkę zdrowia Tosi i uświadomiłam sobie, że moje dziecko, mój przedszkolak (!) nie brał antybiotyków już półtora roku! To dla mnie duże zaskoczenie, bo wcześniej jesień równała się ciągłym problemom z oskrzelami i antybiotykom.

 Już wiem, co robić, żeby zatrzymać te zmutowane przedszkolne wirusy na poziomie kataru i nie dopuścić do zapalenia oskrzeli. Przynajmniej w naszym przypadku to działa jak dotąd, odpukać, w 100%.

Nie jestem lekarzem, nie mam wykształcenia medycznego, ale konsultowałam swoją teorię z naszą pediatrą i ona też w tym widzi sens i logikę. Więcej, dla niej jest to oczywiste (raczej Nobla nie dostanę ;) ) Bo to w sumie jest proste, choć nie takie łatwe we wdrożeniu. Ok, ale zanim Ci napiszę o swoim „odkryciu”, słowo wstępu.

Trochę zaskoczyło mnie to, że Tosia po pójściu do żłobka zaczęła tak bardzo chorować. Szczytem był miesiąc, w którym do żłobka poszła tylko 2 razy. Teoretycznie wiedziałam, że dzieci „muszą swoje przechorować”, gdy zaczynają uczęszczać do placówek, jednak bardzo starałam się zbudować jej super mocną odporność. Karmiłam piersią (w tym przez cały pierwszy rok żłobka), hartowałam, chodziłam na spacery przy każdej pogodzie, dawałam syropki, witaminy, suplementy. A chorowanie i tak mocno dało nam w kość.

Tworzyliśmy specjalne grafiki opieki nad chorym maluchem, w które tak naprawdę zaangażowana była cała rodzina (mama, tata, babcia, prababcia, dziadek, wujek), no bo przecież nie mogłam porzucić obowiązków zawodowych i spędzić całego miesiąca z dzieckiem w domu. Żadnemu pracodawcy by się to nie spodobało i dobrze to rozumiem.


Zajrzyjcie też tutaj:

JAK WYBRAĆ INHALATOR DLA DZIECKA? RANKING INHALATORÓW

10 DOMOWYCH SPOSOBÓW NA KATAR U DZIECI

JAK ZROBIĆ DZIECKU INHALACJĘ BEZ PŁACZU? A CO JEŚLI SIĘ NIE DA?

MÓJ SPOSÓB NA BUDOWANIE ODPORNOŚCI DZIECKA JESIENIĄ


Z biegiem czasu to chorowanie się trochę, jak by to powiedzieć, ustabilizowało. Największym problemem było to, że gdy raz zachorowała na początku jesieni, tak co chwila łapała kolejne infekcje, a każda (ok, 90%) kończyła się zapaleniem oskrzeli. Na początku dostawaliśmy „lżejsze” leki, jednak te zwykle nie pomagały i w grę wkraczał antybiotyk. I tak do wiosny.  Po pierwszym antybiotyku w sezonie odporność tak spadała, że wszystkie dalsze infekcje były następowały lawinowo.

Zanim rozpoczęła się kolejna jesień siedziałam już w domu z wielkim brzuszkiem i Helenką w środku. I nagle mogłam na każdy katar Tosi zareagować natychmiastowo, nie tylko różnymi domowymi sposobami i kropelkami, ale też po prostu zostawiając ją w domu na 2-3 dni, czasem tydzień. Bo przy początkach infekcji to właśnie czas reakcji jest najważniejszy. Eureka! Droga z nosa do gardła i oskrzeli jest bardzo krótka i to właśnie zbyt późna reakcja była u nas przyczyną zapaleń oskrzeli. W momencie kiedy mogłam z nią zostawać w domu przy „byle katarze” i od razu działać, infekcja się nie rozwijała. (Oczywiście krótkie spacery jak najbardziej odbywamy, chodzi mi tu o nieposyłanie dziecka do przedszkola.)

Te działania to głównie odciąganie kataru, nawilżanie śluzówki, rozrzedzanie wydzieliny solą morską, inhalacje solą fizjologiczną i sprej na katar. Poza tym nadal dbam o budowanie odporności dziecka przez cały rok: ubieram ją adekwatnie do pogody i „mikroklimatu” przedszkolnego, podaję witaminę D, tran, świeże soki, owoce, warzywa. Staram się, żeby dużo bawiła się na świeżym powietrzu.

Mówi się: „to tylko katar”, jednak, o ile dziecko nie jest alergikiem, katar jest objawem infekcji i warto szybko zareagować, żeby nie przerodził się w coś gorszego. Idealną sytuacją jest, gdy dziecko może zostać wtedy w domu. Jednak sama dobrze wiem, że często to po prostu nie jest możliwe. Mało który szef jest tak wyrozumiały, że pozwoli przychodzić pracownikowi do pracy w kratkę w sezonie jesienno-zimowym. A to tak właśnie wygląda. Dwa dni w przedszkolu, trzy dni w domu, cztery dni w przedszkolu i znów dom. Tych nieobecności jest sporo, ale to są pojedyncze dni, a nie 2-3 tygodniowe okresy jak wcześniej.

U nas taki system działa i to właśnie głównie dzięki temu od półtora roku katar kończy się na… katarze. I mam ogromną nadzieję, że tak już pozostanie.


Mogą Ci się spodobać