WYDARZENIA

Mamy Giełda – świetna inicjatywa w Warszawie

Znacie ten ból, gdy szafa aż pęka w szwach, a Wy nie macie co na siebie włożyć? Co rano otwieracie ją, przeglądacie ciuchy, zastanawiacie się… i gdy już znajdziecie w miarę niepogniecioną spódnicę, to zaczynacie przekopywanie szafy od nowa w poszukiwaniu bluzki. Jak ja tego nie cierpię!

Z dziecięcą szafą jest jeszcze gorzej, bo nie dość, że pęka ona w szwach, to problemem nie jest to, że dziecku nic się nie podoba (no, chyba, że jest 3-letnią księżniczką ;) ), czy ubranka są pogniecione (kto by się przejmował?), ale to, że zalegające bodziaki, spodenki i bluzeczki są po prostu za małe.

I tu pojawiają się dwie kwestie.

1. Co zrobić z za małymi ubrankami?

Ubranka można oczywiście zachować dla kolejnego dziecka, o ile mamy dużo miejsca do przechowywania lub/i planujemy niebawem dalsze rozszerzanie rodziny. Tylko że z miesiąca na miesiąc tych małych słodkich ciuszków wciąż i wciąż przybywa, a w zastraszającym tempie maleje miejsce na dorosłe ubrania. Poza tym początkowe mikrociuszki stają się całkiem pokaźnych rozmiarów bluzami, dżinsami i… och, to najgorsze! Kombinezonami, kurtkami i spodniami zimowymi. Jak jeszcze dodamy do tego buty, czapki, szaliki i coraz to nowsze kocyki, okazuje się, że szafa została w całości zawłaszczona przez najmniejszego członka rodziny. No dobra, co wtedy? Ano, wynajdujemy ciężarne koleżanki, siostry z dziećmi mniejszymi od naszego i pożyczamy. Przynajmniej na jakiś czas mamy problem z głowy. Gorzej, jak tamte dzieci z ubranek wyrastają i paczki do nas wracają. Trzecią opcją jest oczywiście sprzedaż. Część mam w ogóle nie zawraca sobie głowy kolekcjonowaniem ubranek, bez sentymentów pozbywa się zbyt małych ciuszków i ma miejsce na nowe nabytki. Jest jeszcze czwarta opcja, o której już niebawem.

Najpierw jednak skupmy się na drugiej podstawowej kwestii szafy małego dziecka.

 
2. Jak skompletować garderobę naszego dziecka na kolejny sezon/w kolejnym rozmiarze?

Pierwsza odpowiedź jest prosta jak konstrukcja cepa. Idziemy do sklepu i kupujemy. Jeśli jednak wolimy zaoszczędzić trochę kasy kierujemy się do second handu. Tam też kupujemy, najczęściej taniej niż w normalnych sklepach. Jeśli nie chcemy oddawać się w szpony konsumpcjonizmu kierujemy swe kroki ku znajomej matce dziecka starszego od naszej pociechy i pożyczamy. Polecam tę opcję, bo dzięki niej dwie rodziny mają tymczasowo problem z głowy. Jest jeszcze jedna opcja, stanowiąca puzelek do tej, o której wspomniałam na końcu poprzedniego punktu.

MAMY GIEŁDA
mamygielda-3

Tam-ta-ra-ram! Strzał w 10! Mamy Giełda to wydarzenie zorganizowane przez Marysię Górecką z bloga Mamy Gadżety. To spotkanie towarzyskie przy kawie i ciachu połączone z wymianą ubranek, zabawek i książek. To ploteczki, rozmowy na zupełnie niepoważne tematy, oderwanie od codziennych obowiązków i zwykłego rytmu dnia. Połączenie przyjemnego z pożytecznym.

Ale do rzeczy. W pierwszej edycji tego wydarzenia (tak, tak, będą kolejne!) wzięło udział ok 30 kobiet, trafili się tam również osobnicy płci męskiej oraz maluchy. Każda mama przytargała z domu wszystko to, czego się chciała pozbyć, stąd obecność kilku facetów… Hahaha, żarcik!

Miałyśmy do dyspozycji dużą salę w kawiarni 8 Stóp, w której rozłożyłyśmy swoje mini (i maksi!) stoiska z ubrankami, zabawkami i książkami. Cele były dwa – pozbyć się swoich rzeczy i zdobyć te, które są nam potrzebne. Obowiązywała niepisana zasada, a raczej prośba, sugestia ułatwiająca dobrą zabawę: „tylko trasakcje bezgotówkowe”. Pewnie pomyślicie, że ciężko jest się wymieniać,  gdy większość z nas przyniosła ubranka w rozmiarach od 56 do 86, a chciała od 68 wzwyż? I macie rację! Załatwiłyśmy to najprościej jak tylko się da. Po rozłożeniu swojego dobytku mamy ruszały na obchód reszty stoisk i przy chóralnej akceptacji wszystkich uczestniczek Giełdy, ubranka bezproblemowo zmieniały właścicieli. Większość z mam (wszystkie?) chciała się przede wszystkim pozbyć tego, co przyniosła, dlatego też taki układ był najprostszy. Zewsząd dały się słyszeć okrzyki „Bierz, co chcesz!”, „Może bodziaka do tego?”, „A nie chcesz może jeszcze jednej kurtki? Weź, przyda Wam się!”. Każda z nas przyniosła ze sobą tylko te rzeczy, z którymi łatwo jej się było rozstać, za które nie oczekiwała pieniędzy.

mamygielda-2
mamygielda-5
mamacarla1

Po skończonej wymianie małe ubranka (do roku), które nie znalazły nowych właścicieli można było oddać w ręce Marysi, która zostały później przekazane do Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocka. Z tego co widziałam, większość z mam, jak nie wszystkie, z radością z tej możliwości skorzystała. Koszt udziału w wymianie to 10zł, za które dostałyśmy kawę i ciacho.

I mam tylko jedno zastrzeżenie. Miałam nadzieję, że udział w tej wymianie pozwoli mi odgruzować szafę. Bardzo się myliłam. Ubranek było tak dużo, były tak piękne, a inne mamy tak przekonujące, że przytachałam do domu więcej ciuszków i książek niż zabrałam na Giełdę.

IMG_4470

Tosia ma już teraz pięknie skompletowaną zimową garderobę zupełnie za darmo, a ja spędziłam bardzo miłe sobotnie przedpołudnie w doborowym towarzystwie. Czego chcieć więcej?

Ciekawa jestem, czy szafy Waszych dzieci też się ledwo domykają? Jakie macie na to swoje sposoby?

A może uczestniczyłyście już kiedyś w podobnej wymianie?


Mogą Ci się spodobać