„Mamo, zagramy?” – słyszę ostatnio co najmniej 3 razy dziennie. Jasne – odpowiadam. W którą grę?
-Zieloną! Niebieską! Białą! – i gramy. Czasem 15 minut, czasem 2 minuty. Każda z tych trzech gier, które zobaczycie poniżej ma inny stopień trudności i każdą bawimy się trochę inaczej. Każda jest super! Jeśli cierpliwość to też towar deficytowy u Waszych dzieci, czytajcie :)
Wraz z mężem jesteśmy fanami gier planszowych. Zawsze bardzo starannie wybieramy nową pozycję, bo wiemy, że spędzimy nad nią wiele, wiele godzin. Parę razy już Wam pokazywałam nasze ulubione gry, może czas na małą aktualizację? O tym jednak innym razem. Dziś chciałam Wam przedstawić 3 gry planszowe, w które ostatnio najchętniej gra… niespełna 3-letnia Tosia, a które świetnie uczą między innymi cierpliwości :)
Tak jak pisałam, czasami sama rozgrywka kończy się szybciej niż zaczyna, bo Tosia już biegnie dalej, żeby zrealizować kolejny szalony pomysł. Dlatego tak ważne dla mnie jest to, żeby grę można było szybko rozłożyć i równie szybko schować z powrotem do pudełka. Nic tak nie nudzi dziecka jak długie przygotowanie gry.
Kolejną istotną sprawą jest poziom trudności. To jest oczywiście sprawa bardzo indywidualna, niektóre dzieciaki załapują w lot zasady gry, inne potrzebują w skupieniu powtórzenia kilka razy reguł, część szybko się zniechęca i nie chce grać w gry, które są dla nich choć trochę za trudne. Nic na siłę. Uważam, że jeśli gra okazuje się dla malucha zbyt skomplikowana, warto odpuścić i dać się mu po prostu nią pobawić, wymyślić własne zasady, niż kurczowo trzymać się instrukcji.
Uwaga! Ostrzegam, że na zdjęciach pojawią się pomazane flamastrami rączki i ciastolina za paznokciami (nasze popołudnia to triatlon: malowanie-ciastolina-gry). Ja nie wiem jakim cudem dzieci innych blogerek i ich białe ubranka są zawsze tak nieskazitelnie czyste, tak na marginesie ;)
Tomcio i wiosenne porządki
To nasz obecny hit hitów i must have wyjazdów do dziadków. To jest w zasadzie taki wstęp do przygody z planszówkami – połączenie gry i puzzli. Tosia bardzo lubi w nią grać, dla nas też jest to przyjemny czas. Uwielbiam patrzeć jak „czyta” instrukcję i opowiada o zasadach rozgrywki. A są one oczywiście proste. Celem gry jest pomoc Tomciowi w uporządkowaniu mieszkania. Gra składa się z dużych solidnych elementów, są to pokoje lub strefy oraz mniejszych części – przedmiotów. Do tego mamy drewnianą figurkę Tomcia, kostkę i 6 żetonów.
Na początku wszystkie strefy-pokoje układamy w okrąg. Na środku kładziemy przedmioty, które trzeba odłożyć na swoje miejsce. Dziecko rzuca kostką i w zależności o koloru, który wypadnie stawia Tomcia w odpowiedniej strefie. Wtedy dopasowuje 1 element. Potem następna osoba. Gdy ktoś uporządkuje całą strefę otrzymuje żeton.
Gra, mimo że prosta, a może dzięki temu, uczy cierpliwości, stosowania się do zasad i zdrowej rywalizacji. W przypadku młodszych dzieci utrwala zdolności manualne (wcale nie tak łatwo dopasować te puzzle!) i rozpoznawanie kolorów. Polecam już dla dzieci 2+ (oficjalnie 3+).
Wyd. Egmont
Do kupienia TUTAJ
Dzielne Myszki
Trochę trudniejsza i bardziej skomplikowana gra, a zarazem klasyczna planszówka. Polega na uciekaniu małymi myszkami przed dużym kotem, który chce je zjeść. Co jakiś czas myszki mają możliwość schronienia się w norce i schrupania kawałka sera. Im jednak bliżej mety tym nagroda, czyli kawałek sera, większa. Gra uczy podejmowania decyzji – idziesz dalej, czy chowasz się w norce? którą myszką się ruszysz? To też świetny sposób na przetrenowanie stresujących momentów i małych przegranych, gdy kot „zjada” myszkę. No i oczywiście rywalizacja.
U nas jeszcze kot nie zjada myszek. Tosia wymyśliła, że kot jest ich mamą i bardzo się kochają.
Można i tak :)
Wyd. Egmont (oficjalnie dla dzieci w wieku 4+)
Do kupienia TUTAJ
Na ratunek!
Teoretycznie najtrudniejsza gra z tego zestawienia moim zdaniem jest idealna dla trzylatków, choć oczywiście wymaga skupienia. W zestawie znajdują się: kwadraciki z różnymi zdarzeniami, prostokąciki z pojazdami ratunkowymi (straż pożarna, karetka, policja i pomoc drogowa), żetony alarmowe i znaczniki zakazu (z nich na razie nie korzystamy, bo utrudniają rozgrywkę).
Na początku rozkładamy wszystkie zdarzenia obrazkiem do dołu i rozdajemy każdemu graczowi zestaw pojazdów ratunkowych, które też mają leżeć zakryte. Dziecko najpierw odkrywa jeden z pojazdów, a potem zdarzenie. Jeśli pasują, maluch zatrzymuje kafelek zdarzenia i gra dalej.
Przypomina memory? Trochę tak, na pewno gra ćwiczy pamięć, skupienie, logiczne myślenie, ale mnie najbardziej zachwycił walor edukacyjny. Po odkryciu każdego zdarzenia Tosia dopytuje co się tu dzieje, jaki pojazd jest potrzebny i dlaczego. Wprowadziłyśmy wiele nowych słów i pojęć, ćwiczymy dlaczego nie wolno robić takich rzeczy jak przechodzenie na czerwonym świetle, czy wkładanie paluszków do kontaktu. Po kilku turach gry role się odwróciły i to ja zadaję Tosi pytania.
Myślę, że to jest największy plus tej gry, bo wiadomo, gadać to sobie można, a nic tak nie trafi do dziecka jak wiedza przekazana podczas zabawy.
Gra reklamowana jest pod hasłem „Dobra gra w dobrej cenie” i faktycznie cena jest super niska (niecałe 20zł).
Wyd. Egmont (oficjalnie dla dzieci w wieku 5+)
Do kupienia TUTAJ