Jako przyszła młoda mamusia, w dodatku spędzająca ostatnie miesiące w domu, miałam dużo czasu i wpadłam w wyprawkowe szaleństwo zakupów. Przeglądałam fora, strony poświęcone macierzyństwu i blogi parentingowe w poszukiwaniu inspiracji. Mój mąż w pewnej chwili przestał się w tym orientować i nie otwierał kolejnych maili z Allegro. Sporo rzeczy, które kupiłam okazało się niewypałami, o tym napiszę niebawem. Dziś jednak chciałam się skupić na przedmiotach z wyprawki, które były strzałem w 10. No to zaczynamy!
1. Mata edukacyjna Fisher Price z serii Rainforest. Od najwcześniejszych tygodni życia Bubu kładliśmy ja na matę. Na początku nie ogarniała przyczepionych do niej zabawek, jednak z czasem coraz chętniej się nimi bawiła. Hitem też były melodyjki z maty, które zdarzało mi się wielokrotnie bezwiednie nucić pod prysznicem :) Mata ma wiele fajnych elementów, przyciągających uwagę niemowlaka – zawieszki w kształcie zwierzątek, szeleszczący liść, lusterko, kolorowe światełka, kilka melodii i odgłosy lasu. Przez dłuższy czas mata była naszą podstawową zabawką niezbędną na każdym wyjeździe. Do tej pory (a Bubu ma już 8,5 mies.) mata leży rozłożona w salonie i nie ma dnia, żeby mała się nią nie bawiła.
2. Wózek Maxi Cosi Mura 4 Plus. Co prawda z gondoli korzystaliśmy krótko, bo jedynie przez 3 pierwsze miesiące, ale intensywnie. Bubu przez pierwsze tygodnie spała w niej, ponieważ znacznie łatwiej było ją ukołysać gdy się przebudzała i jakoś tak przytulniejszy wydawał mi się wózek dla takiej malizny niż przestronne łóżeczko… Po skończeniu przez Tosię 3 miesięcy przenieśliśmy się do spacerówki, bo gondola, choć przestronna i elegancka (co to może obchodzić noworodka? :) ), niestety parzyła małą w tyłek na spacerach. Odtąd wszelkie wyjścia stały się przyjemnością. Spacerówka tego modelu Maxi Cosi jest porządnie zabudowana, montowana zarówno przodem, jak i tyłem do kierunku jazdy oraz rozkładana zupełnie ma płasko, dzięki czemu nadaje się świetnie również dla malutkiego niemowlaka. Stelaż genialnie się składa jednym ruchem do naprawdę niewielkich rozmiarów, które pomieści każdy bagażnik samochodowy. Koła są duże, piankowe i świetnie sprawdzają się w terenie (spacerujemy codziennie po piachu, wybojach, wertepach). Fajne jest też to, że spacerówkę można złożyć całą, nie tylko sam stelaż, dzięki czemu zajmuje mniej miejsca w domu. Maxi Cosi Mura trafia idealnie w nasz gust również pod względem wyglądu (mamy wersję czarną). Minusem wózka są drogie akcesoria dodatkowe, jak torba, śpiworek, czy parasolka.
3. Poduszka do karmienia Motherhood. Must have! Niekoniecznie tej konkretnej firmy, ale taka poduszka to w moim przypadku podstawa wygodnego karmienia piersią. Nie była na mojej liście wyprawkowej, bo myślałam, że wykorzystam w tym celu rogala ciążowego tej samej firmy, ale w praktyce okazało się to niewygodne. Nie pasowały mi też żadne posiadane przeze mnie w domu poduszki. Nazajutrz po wyjściu ze szpitala mąż pędził co sił w nogach do sklepu po to cudo. Poduszki używałam równo 6 miesięcy, Tosia zaliczyła na niej niezliczone godziny karmienia i drzemek.
4. Wanienka profilowana. Zachęcona pozytywnymi opiniami w Internecie kupiłam początkowo zwykła wanienkę w Ikea, która jest ładna, tania i zajmuje niewiele miejsca. U nas się jednak niestety nie sprawdziła. Kąpiele były bardzo stresujące – Bubu płakała i krzyczała, a my cali spoceni jak najszybciej ją myliśmy. Wszystko zmieniło się, gdy kupiliśmy wanienkę wyprofilowana, Tosia czuje się w niej pewnie, jest odprężona i zrelaksowana, a kąpiele stały się prawdziwą przyjemnością i zabawą.
5. Krzesełko do karmienia Antilop z Ikea. Zawitało do nas dużo pózniej niż ma etapie kompletowania wyprawki, ale nie mogło go zabraknąć w tym zestawieniu :) Moim zdaniem ma same plusy – zajmuje niewiele miejsca, szybko się je czyści i składa, jest ładne i niedrogie. Nie nadaje się dla dzieci, które nie siedzą stabilnie, bo nie ma regulowanego oparcia, ale w świetle aktualnych zaleceń rozszerzania diety po 6. miesiącu, skala tego problemu maleje. Bubu po prostu przez pierwszy miesiąc wprowadzania nowych posiłków jadła u mnie na kolanach. Krzesełko polubiła błyskawicznie. Polecam dokupić do niego specjalną poduszkę (o taką), dzięki której dziecko siedzi stabilnie i wygodnie.
Wyróżnienie. Leżaczek-bujaczek Fisher Price. I tu mam mieszane uczucia, bo o ile sama instytucja „leżaczka” jest dla mnie o krok od epitetu „niezbędny”, to na drugi raz kupiłabym inny model. Najchęniej leżaczek-huśtawkę. Przede wszystkim radzę się nie nastawiać na długie używanie przez malucha bujaczka, kategoria wagowa 0-9 kg w zupełności wystarczy. Gdy dziecko jest już starsze leżakowanie nie jest szczytem jego marzeń i woli eksplorować świat z nosem przy podłodze. U nas ten moment nastąpił w okolicy 5 miesiąca. Dlaczego zatem jest to rzecz potrzeba? Przez kilka dobrych miesięcy leżaczek-bujaczek byl u nas numerem jeden jeśli chodzi o miejsce drzemek Tosi. Sprawdzał się też przy usypianiu (więcej o tym tutaj). A to ratowało nasze życie ;)
A jakie sa Wasze wyprawkowe hity? W co zaopatrzylibyscie się jeszcze raz bez mrugnięcia okiem?