Zaczynam wiosenne porządki! Tym razem nie rzucam się na hurra do chaotycznego odgracania całego domu na raz, żeby po 2 dniach wyczerpana paść na kanapę i mieć wszystkiego dość. Nie, bo tym razem mam plan! I to całkiem niezły :)
Też tak macie, że gdy tylko pierwsze ciepłe, jasne dni zastępują późnozimową szarzyznę, dostajecie +100 do energii i bierzecie się za porządki? Sprzątacie, myjecie, odgracacie, szorujecie wszystko na raz, bez planu i… bez umiaru? Ja często tak właśnie działałam i efekt był taki, że po kilku dniach miałam wszystkiego dość, a wiosenne porządki, które na początku mnie cieszyły, stawały się największą zmorą. Koniec końców to całe sprzątanie rozciągało mi się do lata, a w domu stale panował mniejszy lub większy rozgardiasz, bo ciągle kilka rzeczy było w tym samym czasie rozgrzebanych i nieskończonych.
W tym roku mam bardzo fajne plany na drugą połowę kwietnia i maj, więc postanowiłam uporać się z wiosennym porządkowaniem do tego czasu. Co zrobię, to będzie zrobione, a co nie to nie, ale bez rozpoczynania pięciu rzeczy naraz i sprzątania wszystkiego wszędzie.
Jaki mam plan? Jak działam?
1. Pranie kanapy, tapicerowanych mebli i dywanów
Najważniejsze rzeczy na początku. Z impetem weszłam w wiosenne porządki stawiając na profesjonalne pranie i czyszczenie kanapy, tapicerowanych mebli (dwa łóżka, krzesła i poduszki na balkonie) i dywanów. Szczerze mówiąc, chodziło mi przede wszystkim o pozbycie się różnych drobnoustrojów i alergenów, bo wszystkie meble są dość nowe. Najstarsza jest kanapa – ma 4 lata, jednak nigdy na niej nie jemy i nie pijemy. Miała raptem 2-3 plamki. Na pewno nie spodziewałam się brązowej wody, która była efektem jej prania – byłam w szoku!


Podobnie było z dywanami i resztą tapicerowanych mebli. Na oko czyste, z kilkoma plamami (wszystkie zeszły idealnie), a woda brudna jak błoto :( To mnie raz na zawsze przekonało, że takie porządne pranie profesjonalnymi środkami za pomocą odpowiednich sprzętów to po prostu konieczność, jeśli chcę mieć czysty dom. A nie tylko wizualnie ogarnięty. Choć i wizualne efekty są niezaprzeczalne – dywany odzyskały żywe kolory, a brak plamek niezmiennie cieszy.
Praniem mebli tapicerowanych, kanap, sof, tapicerek samochodowych (w tym skórzanych) zajmuje się nasz brat cioteczny Piotrek – ma super doświadczenie, nowiutkie sprzęty, jest bardzo dokładny i stosuje ekologiczne środki z polimerami. Piotrek dojeżdża do 25 km od Piaseczna (w tym do południowo-zachodnich dzielnic Warszawy oczywiście). Zapiszcie sobie nr tel: 791 922 861.
Ja jestem mega zadowolona z efektów – takie profesjonalne czyszczenie nie tylko usuwa plamy i brud, ale też roztocza i inne mikroorganizmy. Wydłuża życie mebli tapicerowanych i odświeża kolory. To super opcja dla alergików! I aż się wzdrygam na wspomnienie, ile brudu kryło się w naszych „czystych” meblach!










2. Nowy odkurzacz typu „robot”
Już od dłuższego czasu myśleliśmy nad wymianą naszego starego odkurzacza, który najlepsze lata miał już za sobą, był głośny i uparcie wjeżdżał tam, gdzie nie powinien, np. próbował się wspinać na zjeżdżalnię. Wciąż jednak działał, więc głupio było się od tak go pozbyć. Rozwiązanie znalazło się samo – przewieźliśmy go do wynajętego mieszkania nad morzem i kupiliśmy nowy model. Wybór padł na Xiaomi X20 Max. Najważniejsze funkcje?
- odkurza i mopuje jednocześnie
- podnosi mop na wys. 1 cm gdy wjeżdża na dywany
- ma zbiorniki na brudną i czystą wodę, sam myje i suszy wkłady mopujące
- sam opróżnia zbiornik na odpadki do duże worka w bazie
- jest cichy
- tworzy mapę domu i ją zapamiętuje
- sprawnie omija przeszkody
- ma dużą moc ssania – do 8000 Pa
Nasz robocik co drugi dzień dzielnie sprząta i mopuje dom i jeszcze ani razu się nie zgubił, nie utknął ani nie zabłądził. Dobrze sobie radzi z kurzem, piaskiem i drobnymi zanieczyszczeniami. Jestem bardzo zadowolona i śmiało mogę go polecić!
Dostępny tutaj: Odkurzacz robot Xiaomi X20 Max





3. Godzinka na odgracanie!
Zasada jest prosta: wyznaczam sobie jeden obszar, na przykład szufladę czy szafkę i zajmuję się tylko nią. Jeśli mam więcej czasu i chęci, biorę się za następną rzecz, ale dopiero wtedy, gdy uporam się z pierwszą. Dzięki temu porządki posuwają się do przodu, jednocześnie nie generując bałaganu w całym domu. Łatwiej też jest mi się zmobilizować do uprzątnięcia jednej szuflady niż całej komody. Szybciej też pozbywam się niepotrzebnych już rzeczy – sprzedając, oddając lub wyrzucając.
Tytułowa „godzinka na odgracanie” to czas, jaki ja mogę poświęcić na sprzątanie w tygodniu, jeśli masz mniej czasu, to przeznacz 15-30 minut – tak naprawdę nie czas jest tu najważniejszy, ale regularność, wyrobienie w sobie nawyku. Takie stopniowe porządki nie zmęczą Cię też tak jak robienie wszystkiego naraz i jest większa szansa, że nie porzucisz odgracania domu w połowie ;)
Zajrzyj też do innych wpisów na blogu w temacie porządkowania domu:
Mikroporządki – 30 rzeczy, które ogarniesz w domu w mniej niż 10 minut
Wiosenne porządki – lista do druku
Jak ułatwiam sobie sprzątanie? 7 tricków i rad
Powodzenia!
