Gdybym miała wybrać jedną ulubioną książkę z całej Tosiowej biblioteczki, nie miałabym problemu. No, może jeden, mały – która z serii książek o roztańczonej szwedzkiej rodzince autorstwa Evy Susso i Benjamina Chauda jest najbardziej ulubiona z ulubionych.
Do tej pory w serii ukazały się trzy pozycje – „Babo chce”, „Binta tańczy” i „Lalo gra na bębnie”. Mam nadzieję, że już wkrótce pojawi się książka o ich siostrze Ajszy.
Duet szwedzkiej pisarki i francuskiego ilustratora stworzył wesołą, szczęśliwą rodzinkę, która mieszka sobie w uroczym małym domku i żyje naprawdę slow. Dzieci chodzą na spacery, zbierają jagody, z których później wraz z rodzicami pieką ciasto. Cała rodzina mnóstwo czasu spędza na powietrzu grając, śpiewając, tańcząc. Świetnie się bawią, nawet nie robiąc niczego specjalnego, po prostu będąc razem. W książeczkach nie zobaczymy telefonu, mikrofalówki, telewizora, czy komputera. Jest za to bębenek, kura i pies. I te wspólne magiczne, zwyczajne, uchwycone w przelocie chwile, gdy mama rozczesuje włosy Lalo, Babo paćka jedzeniem, a Binta zakłada sobie welon i wianek na głowę. Bez pośpiechu, za to blisko i szczęśliwie.
Druga rzecz, która mnie ujęła w tej serii to proste, krótkie zdania, które absolutnie nie wyczerpują tego, co się dzieje w książeczkach, dzięki czemu bardzo naturalnie wciągają rodzica (a potem pewnie i starsze dziecko) do spontanicznego współudziału w narracji. Tak więc razem wołamy Bintę: „Binta, gdzie jesteś?, Binta! Binta, chodź! Gdzie się ukryłaś?”, opisujemy napotkane w lesie zwierzęta. Krótkie zdania, pełne wyrazów dźwiękonaśladowczych nadają historii pewien kierunek i rytm, ale te książeczki są zdecydowanie bardziej do opowiadania niż do zwykłego czytania. Nie stawiają też dziecka w pozycji biernego słuchacza, wręcz przeciwne, maluch z miejsca jest zachęcany do wspólnego wydawania odgłosów, tupania, grania i tańczenia.
Trzecim wspaniałym aspektem książek są przepiękne, wyraziste ilustracje autorstwa Benjamina Chauda.
Tosia pokochała całą serię od pierwszego wejrzenia. To pierwsze książeczki, po które sięga rano i ostatnie, które każe sobie czytać przed snem. Potrafimy przeczytać pod rząd wszystkie trzy od deski do deski – każda mama rocznego – 1,5-rocznego rozbrykanego dziecka wie, że to nie byle co. Czy muszę dodawać, że ja też przepadłam z kretesem i uwielbiam tę serię?
Gdybym miała wybrać pozycje obowiązkowe dla 1-2 letniego dziecka (a może i starszego?), nie wahałabym się ani minuty – „Binta tańczy”, „Babo chce” i „Lalo gra na bębnie” to już od kilku miesięcy nasze najlepsze książki.
Cena:
Wiek: 1+
Uwaga! Książka ma miękkie kartki.
Jakie są ulubione książki Waszych dzieci? Czym jeszcze można tak zainteresować rocznego-półtorarocznego malucha? Podrzućcie mi proszę tytuły! :)