Co jest absolutnie niezbędne do karmienia piersią? Jakie są najważniejsze must have’y? Gadżety? Przydasie?
Tak naprawdę do udanego karmienia piersią wystarczą 2 „rzeczy” – dziecko i pierś :)
Jednak na rynku jest sporo gadżetów, które bardziej lub mniej mogą się przydać przy karmieniu piersią. Wybrałam 5 moim zdaniem najlepszych!
1. Karmiuszka – niezwykła poduszka do karmienia
Wszyscy na pewno znacie poduszkę do karmienia typu „fasolka” – jest bardzo przydatna i korzystałam z niej przez wiele miesięcy po urodzeniu pierwszej córki. Jednak nie w każdej pozycji się sprawdzała. Karmiuszka to wyjątkowa poduszka do karmienia, która pomaga mamom karmić w pozycji leżącej, zapewnia też podparcie dla łokcia lub kolana w pozycji siedzącej. Jest poręczna, można ją wszędzie wziąć ze sobą (sprytne uchwyty ułatwiają przenoszenie). Z drugiej strony świetnie nadaje się też do ćwiczeń dla młodej mamy, bo waży ok. 2 kg (TUTAJ znajdziecie filmiki z ćwiczeniami z Karmiuszką), a po okresie karmienia będzie ozdobą na przykład kanapy w salonie :)
Wiecie co mi się najbardziej podoba w Karmiuszce?
To, że wspomaga budowanie więzi między matką a dzieckiem, co jest niesamowicie ważne w początkowych miesiącach macierzyństwa. Karmiąc dziecko z pomocą poduszki-fasolki często miałam wrażenie, że jakoś mnie ona oddziela od córki. Karmiuszka daje oparcie dla ramienia, łokcia, czy kolana, ale nie zwalnia ramion od czułego trzymania w nich niemowlaka. Dzięki temu przytulamy przy karmieniu częściej i dłużej :)
Pozycja na drugiej grafice – „naturalna odchylona leżąca” jest bardzo przydatna, gdy dziecko cierpi z powodu kolek. Dzięki takiemu karmieniu „pod górkę” maluszek pije mleko wolniej, nie łyka powietrza, uspokaja się przytulając do mamy i słysząc bicie jej serca. Karmiuszka daje stabilne oparcie pod łokieć.
Karmienie na leżąco w łóżku zawsze sprawiało mi kłopot, mimo że właśnie tak najczęściej karmiłam dziecko. Problemem zawsze była jedna ręka – nie wiedziałam co z nią zrobić – nie mogłam przytulać cały czas córki, bo szybko mi drętwiała i bałam się, że gdy zasnę, przygniotę ją. Starałam się trzymać rękę na boku albo za plecami, co było strasznie niewygodnie. Karmiuszka daje oparcie dla nadgarstka i lekko dopasowuje się pod naciskiem ciała.
Karmiszka wykonana jest w 100% naturalnych materiałów – pokrycie jest z certyfikowanej bawełny (można je prać), a wypełnienie z łuski prosa.
2. Ubrania do karmienia (koszule, bluzki, sukienki, staniki)
Dla niektórych mam specjalne ubrania do karmienia są zbędnym gadżetem, dla mnie – koniecznością. Pierwszą córkę karmiłam 2 lata i to dosłownie wszędzie, bo nie zdołałam jej przekonać do butelki. Karmiąc w miejscach publicznych czułabym się totalnie niekomfortowo odsłaniając więcej ciała niż to konieczne. Rozpinane koszule zdawały egzamin, ale ile można chodzić w koszulach? :) Moja garderoba szybko zapełniła się sukienkami, bluzkami i stanikami do karmienia. W takich ubraniach po prostu czułam się swobodnie i wygodnie.
Niedawno odkryłam polską firmę, założoną przez dwie mamy – Basię i Dominikę, które tworzą fantastyczne ubrania do porodu i karmienia. Granatovo, bo tak nazywa się ich marka, jest znana głównie (i słusznie!) z rewelacyjnej, pięknej i praktycznej sukienki do porodu, tytułowej Granatovej. Jednak nie o niej dziś będzie mowa, a o nieco młodszym granatovym „dziecku”, czyli wyjątkowej bluzce, dzięki której możemy wygodnie karmić w dzień i w nocy. Bluzka granatova to kolejny autorski patent tych utalentowanych mam.
Co ją wyróżnia? Świetna jakość – nie jestem ekspertem, ale od pierwszego dotyku czuć, że jest to bawełna klasy premium, która po wielu praniach będzie wyglądała jak nowa. Przednią stronę bluzki tworzą 2 warstwy, z czego ta wewnętrzna zaczyna się dopiero pod piersiami. Dzięki temu karmiąc dziecko po pierwsze nie odsłaniamy wiele ciała, a po drugie nie marzniemy podczas nocnych seansów mlecznych czy w terenie. Granatova bluzka jest super uniwersalna i wygodna – możemy ją traktować zarówno jako bluzkę do spania (do kompletu można dokupić szorty, oczywiście granatowe!), ale moim zdaniem jest zbyt ładna, żeby do tego tylko się ograniczać – ja planuję w niej właśnie przyjmować wszystkich poporodowych gości ;)
Powiem Wam więcej, nie sądziłam, że takie może też być zastosowanie tej bluzki, ale świetnie się ona sprawdza również jako bluzka ciążowa, same zobaczcie jak ładnie się układa na sporym, bo 8-mies. ciążowym brzuszku. Rozmiar możecie spokojnie zamówić ten sam, który zwykle nosicie, ja mam eskę. Do wyboru są też inne kolory – wszystkie obejrzycie TUTAJ.
3. Laktator
Nie wyobrażam sobie laktacyjnej wyprawki bez laktatora :) Wiem, że są kobiety, którym karmienie nie sprawia żadnych problemów, które są w stanie odciągnąć pokarm ręką, ale dla mnie jest zupełna abstrakcja. Przy pierwszym dziecku bardzo długo, przez wiele miesięcy miałam problemy z ilością pokarmu, gdyby nie laktator na pewno musiałabym zacząć karmić mlekiem modyfikowanym.
Mój laktator niesamowicie mnie irytował, część funkcji miał niesprawnych (dlaczego? Przeczytacie o tym TUTAJ), dlatego po zakończeniu okresu karmienia bez żalu się go pozbyłam. Tym razem otrzymałam piękny, nowy laktator elektryczny marki Philips Avent z serii Natural, który, mam nadzieję, mnie nie zawiedzie. Oczywiście jeszcze go nie testowałam, więc więcej o nim będę mogła powiedzieć jak moje drugie maleństwo przyjdzie na świat :)
4. Wkładki laktacyjne wielokrotnego użytku
Nie pytajcie ile wydałam kasy na jednorazowe wkładki zanim odkryłam te wielorazowe cuda! Wkładki laktacyjne były moimi przyjaciółmi przez bardzo długi czas – co najmniej rok, a i później przydawały się gdy wydłużałam przerwy między karmieniami. Wielorazowe wkładki (mam dwóch firm – Philips Avent oraz XKKO) są chłonne, wygodne i ekologiczne. Przy dłuższym karmieniu są bardzo ekonomiczne. Jedyny ich minus to oczywiście brak taśmy przylepnej do stanika, więc choć raczej się nie przesuwają, to jednak na większe wyjścia stosowałam wkładki jednorazowe. Na co dzień – tylko wielorazowe!
5. Woreczki do mrożenia pokarmu
Po urodzeniu pierwszego dziecka miałam, jak większość znajomych mi mam (zwłaszcza po cesarce), problem ze zbyt małą ilością pokarmu. Najlepszą receptą na to jest częste przystawianie dziecka do piersi oraz odciąganie mleka między karmieniami za pomocą laktatora. Przez pierwszych kilka miesięcy moja córka bardzo ładnie spała w nocy – nawet 6 godzin ciągiem, a ja musiałabym być masochistką, żeby po upiornych dniach ją budzić w nocy na karmienie. Dlatego też nastawiałam sobie budzik dwa razy w nocy i odciągałam pokarm, pobudzając laktację. Mleko mroziłam. Z początku używałam tylko plastykowych kubeczków, które są świetne, bo wielorazowe.
To rozwiązanie wkrótce jednak przestało mi wystarczać, bo moje dziecko nie chciało pić z butelki, a ja nie chciałam wylewać pokarmu, żeby zwolnić kubeczki. Poza tym zamrażarka w pewnym momencie też powiedziała: „Dość, więcej nie pomieszczę!” Wtedy odkryłam woreczki do zamrażania pokarmu, które zajmują mniej miejsca i które można od razu wygodnie opisać. Woreczki i pojemniki od BabyOno (KLIK) dają radę :)
To moja złota piątka :) Choć oczywiście gadżetów i zwyczajnie potrzebnych rzeczy znalazłoby się więcej. Do zestawienia nie weszła na przykład chusta do karmienia, choć chętnie bym ją przetestowała na drugim dziecku (Tosia nie tolerowała zakrywania głowy czymkolwiek). Jakbym miała dodać szósty punkt, to pewnie byłby to krem na poranione brodawki, który ratował mi życie – stosowałam wymiennie Maltan i Bephanten. A z genialnych patentów naszych babć wspaniale sprawdza się… okładanie piersi przy nawale pokarmu lekko zbitymi liśćmi kapusty. Działają cuda! Dobrze jest też poustawiać sobie zawczasu butelki z wodą w strategicznych miejscach, żeby łatwo było je dosięgnąć karmiąc dziecko :)