Na jednej ręce trzymasz dziecko, drugą ścierasz kurz z telewizora, nogą przesuwasz zabawki na podłodze do kąta. Odkładasz dziecko, chwytasz za mopa z uchem przyciśniętym do telefonu, umawiając wizytę u lekarza. Zdążysz załatwić kilka spraw zanim maluszek zapragnie wrócić na swój punkt widokowy przyjemnie usytuowany w Twoich ramionach. Zabawa, karmienie, lulanie. I jest – znów drzemka i kolejna porcja obowiązków do odhaczenia. Padasz na pysk przed 12.
Ale, ale, przecież można inaczej! :)
Jeszcze do niedawna miałam wrażenie, że kręcę się jak chomik w kołowrotku. Bez przerwy ogarniałam dom, dzieci, siebie, sprawy mniejsze i większe. Wszystko naraz, byle szybciej, byle więcej. Żeby tylko o niczym nie zapomnieć. Zorientowałam się, że tak naprawdę w ogóle nie odpoczywam. Trzeba było coś z tym zrobić. Wprowadziłam kilka zmian w swojej codzienności i okazało się, że doba wcale nie jest aż tak krótka jak mi się wydawało.
Nie potrafię odpoczywać, gdy wokół mnie jest nieporządek. Zawsze każdą naukę rozpoczynałam porządkowaniem przestrzeni i nie była to żadna wymówka, po prostu nie umiem się skupić w chaosie. Mam kilka sposobów na wiosenne ogarnięcie i odkąd je wdrożyłam, wreszcie nie czuję się jak ten chomik, czy ośmiornica, która próbuje wykonać 5 rzeczy naraz.
Jesteście ciekawe?
1. Sprzątaj przy okazji!
Odkąd zostałam mamą mam bardzo ograniczone możliwości zorganizowania wielkiego sprzątania, wiecie, takiego od A do Z, które zwykle trwa kilkanaście godzin i obejmuje wypucowanie każdego pomieszczenia w domu, przejrzenia każdej szuflady, odkurzenia każdej książki i wyrzucenia kilku worków makulatury. Przy dzieciach po prostu się nie da. Ogarniam zatem na bieżąco, przy okazji innych czynności – wkładam kubek po herbacie do zmywarki, wyrzucam okruchy po przygotowaniu kanapki, sprzątam z dzieckiem klocki po skończonej zabawie. Podczas mycia zębów przecieram kran, po kąpieli ściągam wodę z kabiny prysznicowej. Niby takie małe czynności, ale zawsze później jest mniej do zrobienia.
Większe porządki zostawiam na weekend, kiedy do akcji wkracza też mąż :) Sama przecież sprzątać nie będę!
2. Regularnie sprawdzaj stan posiadania!
Co tydzień wyznaczam sobie małe cele, które zapisuję w kalendarzu, takie jak przegląd ubrań, kosmetyków, pudełek w szafie, leków, zapasów w „szufladzie-spiżarce”, książek, butów itd. Raz zrobię więcej, innym razem mniej, ale zawsze do przodu. Stosuję zasadę 1 za 1 przy nowych ubraniach, książkach i kosmetykach – coś kupuję – czegoś się pozbywam. Zupełny minimalizm mam w kosmetykach – nie otwieram niczego, jeśli nie wykończyłam dotychczasowej rzeczy z danej kategorii. Zawsze mam otwarty tylko jeden żel pod prysznic, jeden balsam, jeden krem itd. Zawsze też staram się mieć jeden produkt na zapasie, żeby nic mnie nie zaskoczyło. Oddaję zbędne książki i płyty DVD do biblioteki, ostatnio podarowałam uczelni, na której studiowałam, 2 torby książek kierunkowych – mi się już nie przydadzą, a studentom jak najbardziej.
3. Twórz listy!
Jestem maniaczką list :) Przetestowałam wiele aplikacji, ale wciąż wracam do mojej ulubionej – najprostszej, najbardziej przejrzystej – Wunderlist. Mam na niej osobne listy zakupów do drogerii, IKEA, dla Helenki, dla Tosi, zapisuję paczki, które mają przyjść (szczególnie pomocne przed świętami, gdy zamawiam mnóstwo prezentów i muszę kontrolować, czy wszystko doszło). Mam tu też listy rzeczy do ogarnięcia na blogu, w domu, na balkonie, w urzędach. Wrzucam inspiracje prezentowe dla dziewczyn, linki do ciekawych przepisów. Apkę mam zsynchronizowaną zarówno na kompie, jak i w komórce.
Drugą aplikacją, którą Wam polecam jest Listonic – to mobilna lista zakupowa, dzięki której szybko tworzę listy produktów spożywczych do kupienia i dzielę się z mężem. Każdą listę można zapisać i używać wielokrotnie, a podczas zakupów odhaczać włożone do wózka rzeczy, co jest mega wygodne.
Na lodówce mam przyklejony magnetyczny notatnik, na którym zapisuję coś na szybko, gdy nie mogę sięgnąć po telefon.
W tradycyjnym kalendarzu zrobiłam listę prostych i smacznych dań obiadowych, do której sięgam, gdy szukam inspiracji na szybki posiłek.
Dzięki listom o niczym nie zapomnisz i nie będziesz musiała zaprzątać sobie głowy tysiącem spraw do ogarnięcia.
4. Zrób zdjęcie domowej apteczki!
Co pół roku sprawdzam daty ważności leków, przeterminowane oddaję w aptece. Wszystkie leki trzymam w trzech pudełkach w szafce i przy okazji takiego przeglądu robię im kilka zdjęć. Dzięki temu później u lekarza, czy w aptece wiem, że dany lek już mam w domu i nie muszę go kupować. Oszczędzam pieniądze i chronię środowisko.
5. Zautomatyzuj przelewy!
Przez jakiś czas miałam mega bałagan w przelewach – często wykonywałam płatności z opóźnieniem, raz nawet odcięli mi Internet, bo przez kilka miesięcy zapominałam zapłacić (nie wiem jak to się stało! ;) )… Inne przelewy znowu robiłam za często lub na zbyt dużą kwotę. No chaos totalny! Pewnego dnia powiedziałam: dość! Usiadłam i zrobiłam listę wszystkich zobowiązań. Do tych na stałą kwotę ustawiłam automatyczne przelewy, pozostałe spisałam hasłowo na karteczkach i poprzyklejałam w moim kalendarzu na początku każdego miesiąca aż do końca roku. Od tej pory nie spóźniłam się z żadnym przelewem.
6. Kup dobry kalendarz!
Dobry kalendarz albo planer to podstawa. Dzięki temu wszystko mam zapisane w jednym miejscu (+ w komórce), nie zapominam o ważnych zobowiązaniach, planuję aktywności na blogu, weekendy i posiłki. Takie czasy, że z przyjaciółką umawiam się na kawę z dwutygodniowym wyprzedzeniem i to też zapisuję :) A także wszystkie moje pomysły, postanowienia, inspiracje. Dobry planer nie jest tani, ale to inwestycja w bardziej zorganizowane życie. No chyba, że macie zacięcie plastyczne, wtedy dobrym pomysłem jest Bullet Journal, ale to mnie nie dotyczy ;)
7. Zrób porządek na kompie!
W ostatnim czasie już dwa razy zepsuł mi się komputer (dzięki, Windows 10, „uwielbiam” Cię!), przez co za drugim razem straciłam wszystko, co na nim miałam. Siąść i płakać? Nic podobnego. Wszystkie ważne pliki regularnie kopiuję na dysk przenośny, dzięki czemu pozbyłam się tylko bałaganu. Zanim jednak uświadomiłam sobie, że wszystkie moje zdjęcia są bezpieczne, przeżyłam chwilę grozy. To tylko potwierdza, że kopie zapasowe są niesamowicie potrzebne i warto o nich pamiętać.
Porządek w folderach to osobny, nie mniej istotny temat – tutaj poczytacie o moich sposobach na organizację i archiwizację zdjęć. Polecam bardzo!
8. Deleguj obowiązki!
Zdecydowaną większość mojego życia spędziłam bez cudu techniki zwanego… zmywarką i nie wiedziałam jak wspaniałym jest ona wynalazkiem :) Od kilku miesięcy deleguję nie tylko zmywanie naczyń, ale również odkurzanie :) Święty Mikołaj przyniósł nam w prezencie automatyczny odkurzacz i powiem Wam, że jest to dla mnie niesamowite ułatwienie codziennego ogarniania domu. Wystarczy tylko, że posprzątam rzeczy z podłogi i pootwieram drzwi, a on robi całą robotę. Dopiero teraz widzę w jakim kurzu żyliśmy odkurzając tradycyjnie tylko raz na tydzień. Mamy Xiaomi Vacuum Cleaner i bardzo go polecam – oferuje bardzo dobrą jakość za niewielkie w stosunku do konkurencji pieniądze. Najlepsze oferty znajdziecie TUTAJ. Jest cu-do-wny! <3
Deleguję też inne obowiązki. Prawie wszystko kupuję przez Internet, często zamawiam zakupy spożywcze z Frisco, chętnie spróbowałabym diety pudełkowej gdyby nie fakt, że nienawidzę mikrofalówek i takowej nie posiadam. Odkąd urodziła się Helenka korzystam też z subskrypcji pieluszek i chusteczek, dzięki czemu nie muszę się martwić o to, że skończą mi się w najmniej odpowiednim momencie :D
A jakie są Wasze sposoby na ogarnięcie domowego chaosu?
PS. Tak, taką fryzurę robię sobie co rano :D :D :D