Nie ukrywam, że sport nie jest na pierwszym miejscu moich ulubionych aktywności. No chyba że w telewizji ;) Lato się jednak zbliża wielkimi krokami, a ja w tym roku chcę wreszcie bez skrępowania wskakiwać w szorty i kostium dwuczęściowy. Czas więc pożegnać kilka kilogramów ;)
Tylko żeby to było takie proste!
Na początek jeszcze mała uwaga. Oczywiście w szorty i dwuczęściowy kostium można wskoczyć, nosząc ubrania w każdym rozmiarze. Ja po prostu nie czuję się dobrze aktualnie w swoim ciele i chcę zrzucić kilka kilogramów, które zostały mi po ciąży z Helenką. Tak naprawdę nawet nie chodzi o to, ile ważę, bo mój wskaźnik BMI jest całkowicie w normie. Chcę przede wszystkim ujędrnić skórę, poprawić kondycję i wzmocnić ciało, zamienić trochę tłuszczyku w mięśnie ;)
Od zawsze mam stałą wagę – gdy już mi się ustabilizuje (np. po ciąży) to dość trudno mi ją zmienić. W ciągu ostatnich 2 lat waga wahała mi się +/- pół kilograma ;) Nie tyję szybko, ale też chudnę powoli. A konkretnie? Mam 165 cm wzrostu. Przed ciążami ważyłam ok 52 kg, to była taka moja standardowa waga, przy której czułam się bardzo dobrze. Po pierwszej ciąży bardzo schudłam, nawet pisałam kiedyś o tym na blogu – miałam zaleconą przez lekarza (bezsensowną) dietę, na której niewiele co jadłam, poza tym dużo karmiłam piersią. Ważyłam 48 kg i czułam się kiepsko. Potem wróciłam stopniowo do swojej zwykłej wagi i zaszłam w drugą ciąże. Po drugim porodzie waga już tak nie szybko nie spadała i ustabilizowała się na 59 kg. Chciałabym schudnąć 4-5 kg, ale tak jak pisałam na początku waga nie jest dla mnie najważniejsza. Oczywiście wiem, że mięśnie ważą więcej niż tłuszcz, jednak z doświadczenia wiem, że jeśli będę trzymać się planu, to i schudnę i poprawię kondycję.
Skoro nie przepadam za sportem, to jaki mam plan? ;)
Mój plan na powrót do formy przed latem
1. Ruch
No tak, przepadam czy nie przepadam za sportem, dupkę trzeba ruszyć. Planuję 2 razy w tygodniu biegać. Już nawet zaczęłam :) Póki co jest hm… ciężko, ale nie poddaję się, bo już to przerabiałam nie raz i wiem, że powrót do biegania jest trudny. Mam fatalną kondycję. Póki co przebiegam 2 km i to jest mój max. Stopniowo dojdę do 4-5 km i to jest mój aktualny cel. Później się zobaczy.
W weekendy chcemy wyruszać na ok. 10-km przejażdżki rowerami z dziećmi (Tosia na swoim rowerze, Helenka w przyczepce). Póki co dłuższe dystanse odpadają, ale szczerze mówiąc wcale mnie to nie martwi, bo nie czerpię jakiejś szalonej przyjemności z jazdy na rowerze ;) Poza tym rozglądam się za nowym rowerem miejskim dla siebie, bo mój obecny najlepsze lata ma już zdecydowanie za sobą. Kto wie, może po zmianie roweru polubię takie wycieczki? Na pewno też kupię licznik rowerowy, bo nic mnie tak nie motywuje jak widok przejechanych kilometrów ;)
Dwa razy w tygodniu też rozciągam się i ćwiczę na macie w domu.
2. Masaże bańką chińską
Wykupiłam sobie pakiet 10 masaży 30-minutowych bańką chińską u fizjoterapeutki, bo wiem, jak fajnie działają na jędrność skóry, poprawiają napięcie i redukują cellulit. Przed pierwszym masażem zmierzyłam obwody w udach, biodrach i brzuchu, mam nadzieję, że co nieco spadnie i uznam, że warto było cierpieć ;) To nie jest moje pierwsze spotkanie z chińskimi bańkami, kilka lat temu chodziłam na podobne masaże, choć wtedy zabiegi obejmowały tylko uda. Byłam bardzo zadowolona z efektu! Liczę na to, że tak będzie i tym razem.
3. Dieta? Nieee, umiar!
Przyznam Ci się, że nigdy nie byłam na diecie (pomijając tę bezsensowną „dietę matki karmiącej dziecko z kolkami”, o której wcześniej wspomniałam). Nie chcę tego zmieniać, bo nie cierpię, gdy ktoś lub coś mi mówi co mogę, a czego nie mogę jeść. Nie zamierzam też ważyć swoich posiłków ani liczyć kalorii ;) Stawiam na umiar. Zdrowe, pełnowartościowe posiłki, dużo warzyw, mało słodyczy, bez podjadania między posiłkami ani późnym wieczorem. Ograniczam też kawę (bo jak kawa to obowiązkowo też mleko i cukier). Piję więcej wody.
Na zdjęciu głównym robię właśnie kluski leniwe, które zjem posypane cukrem – tak lubię najbardziej. Bo to nie chodzi o to, żeby sobie wszystkiego odmawiać, tylko żeby jeść takie rzeczy z umiarem, niewielkie porcje, w odpowiednich porach i… nie za często :)
4. Rolki z córką :)
A teraz coś całkiem dla mnie szalonego! Planujemy z Tosią kupić sobie rolki i razem jeździć :) Jako dziecko miałam rolki Fila i całkiem dobrze sobie radziłam, aaaaale od tego czasu minęło już ze 20 lat, hahaha. Bardzo lubię jeździć na łyżwach, więc myślę, że i rolki będą mi sprawić frajdę. No, ale przede wszystkim mam nadzieję, że Tosi jazda na rolkach się spodoba i będziemy miały swój wieczorny sport :)
Całkiem prosty ten mój plan, prawda? To teraz nie pozostaje mi nic innego, jak się go trzymać i wreszcie wrócić do formy po drugiej ciąży! :) Moje zmagania możesz obserwować na Instagramie.