Blogowanie jako praca dla mamy. Często dostaję pytania w stylu: Czy blogowanie to idealna praca dla mamy? Ile się zarabia? Czy można pracować 4 dni w tygodniu? Blog stał się moją pracą i nie planuję powrotu na etat. Dziś postaram się odpowiedzieć na wiele pytań jakie dostaję o blogowanie jako pracę dla mamy. Jak zawsze: PLUSY i MINUSY!
Jak się pewnie domyślasz, to wcale nie jest takie proste pytanie, czy blogowanie to idealna praca dla mamy. Oczywiście ma wiele plusów, ale są i minusy, które czasem ciężko przeskoczyć… Dlatego konkretnie postaram Ci się teraz naświetlić jak wygląda moja praca. I odpowiedzieć na pytanie, czy blogowanie to faktycznie idealna praca dla mamy.
Blogowanie jako praca dla mamy – plusy
ROBIĘ TO, CO LUBIĘ
Zacznę od plusów, bo dlaczego nie. Blogowanie jest dla mnie niesamowicie przyjemną pracą, bo to takie moje hobby, pasja, którą mogę się zajmować bezkarnie całymi dniami i na dodatek jeszcze mi za to płacą ;) Haha, to oczywiście nie jest takie proste, ale do minusów przejdziemy za moment. Piszę artykuły, czytam książki, testuję sprzęty, przeglądam nowości na rynku zabawek, zgłębiam tajniki fotografii i obróbki zdjęć, poznaję nowe programy, tworzę grafiki, wymyślam projekty, odwiedzam ciekawe miejsca. To bardzo kreatywna i różnorodna praca, która daje sporo wolności.
Oczywiście prowadzenie własnej firmy to też dużo pracy organizacyjnej, faktury, harmonogramy, plany, cele – ale ja to bardzo lubię i zaliczam do plusów :)
MOGĘ PRACOWAĆ ELASTYCZNIE
Blogowanie pozwala mi na dużą elastyczność w godzinach pracy, dzięki czemu nie mam problemu, żeby zostać z dziećmi w domu, gdy nagle się rozchorują. Albo gdy zamykają przedszkola… Mój mąż też to docenia ;) Oczywiście, praca i jednoczesna opieka nad dziećmi jest bardzo trudna, żeby nie powiedzieć niemożliwa. W takich okresach pracuję na 60% – wtedy, gdy dziewczynki mocno zaangażują się w zabawę we dwie, oglądają bajki (30%) oraz wieczorami (drugie 30%). Nadrabiam też w weekendy, kiedy opiekę może przejąć tata. Przeczytaj: Moje sposoby na lepszą organizację pracy na home office z dziećmi.
Będąc blogerką, mogę pracować w dowolnych godzinach i z dowolnego miejsca z dostępem do Internetu. W wakacje na przykład często jadę z dziećmi do mojej mamy na tydzień, czy dwa i pracuję stamtąd. Sporo rzeczy robię „na zaś”, więc taka zmiana trybu pracy nie wpływa u mnie znacząco na regularność. Wymaga to jednak sporej samodyscypliny.
SAMA JESTEM SWOJĄ SZEFOWĄ
Och, to zawsze było moim marzeniem! Sama wyznaczam swoje cele, wybieram projekty, które chcę zrealizować, układam realistyczne plany. I angażuję się całym sercem w swoją pracę, bo wierzę w to co robię. Praca na swoim to też ogromna odpowiedzialność – teoretycznie mogę pół dnia leżeć i oglądać seriale, ale mogę to odczuć później, sprawdzając rachunek firmowy.
CAŁY CZAS UCZĘ SIĘ NOWYCH RZECZY
Blogowanie jest szalenie rozwijające – jestem pisarką, fotografką, researcherką, specjalistką ds. social mediów, handlowcem i strategiem w jednym. Moja praca łączy wiele różnych zajęć i nie pozwala się nudzić. Stale też rozwijam swoje umiejętności – robię różne kursy, szkolenia, czytam branżowe książki. Uwielbiam to!
NIE NARZEKAM NA ZAROBKI
Zarabianie na blogu dawno już przestało być tematem tabu. Tym bardziej jeśli się prowadzi firmę – blog po prostu musi na siebie zarobić, a ja muszę otrzymywać (czyli wypłacać sobie) wynagrodzenie. Gdyby było inaczej, już dawno wróciłabym do pracy etatowej. Ale nie porzuciłabym bloga – to przede wszystkim moja pasja, właściwie to już styl życia :) Zarabianie jest też konieczne, żeby utrzymać bloga, dlatego na blogu pojawiają się i będą się pojawiać reklamy. Mam nadzieję, że to rozumiesz :)
Blogowanie jako praca dla mamy – minusy
NIE MAM STAŁYCH DOCHODÓW
Skoro już mówimy o dochodach, to muszę wskazać pierwszy poważny minus blogowania jako pracy. Zarobki blogerów są bardzo zróżnicowane, tak naprawdę tylko od konkretnej osoby zależy jak wycenia swoją pracę. Jednak łączy je jedno – są w dużej mierze nieregularne, często też sezonowe. Nie jest łatwo coś zaplanować na dłuższy okres niż 2-3 miesiące. Trudniejsze może też być wzięcie kredytu hipotecznego – nie jest to niemożliwe, ale jednak banki przychylniejszym okiem patrzą na dochody z umów o pracę (na czas nieokreślony najlepiej ;))
NIE MAM URLOPU
Mój mąż czasem się śmieje, że moje życie to jeden wielki urlop ;) Może dlatego, że kocham to, co robię, pracuję z uśmiechem na twarzy i często prosto z kanapy. Ale tak naprawdę to jest dokładnie na odwrót – jeśli zrobię sobie 2 tygodnie totalnego urlopu to po prostu odbije się na moich zasięgach, a w konsekwencji i na zarobkach. Poza tym blog mocno przenika się z moim życiem, więc na przykład będąc na wakacjach w fajnej rodzinnej miejscówce, automatycznie myślę już o tym, jak pokażę ją na blogu i co mogę Ci polecić, doradzić. Często to tematy znajdują mnie i nie potrafię przejść obok nich obojętnie.Naprawdę trudno postawić granicę między pracą a życiem.
NIE MOGĘ IŚĆ NA ZWOLNIENIE
np. na chore dziecko albo z powodu zamkniętych przedszkoli. Oczywiście prowadząc działalność gospodarczą i odprowadzając składki, teoretycznie mam możliwość wzięcia zwolnienia lekarskiego. Jednak w praktyce jest to dla mnie niemożliwe – nie mogłabym w tym czasie niczego napisać na blogu, a nawet opublikować zdjęcia na Instagramie, czy postu na fanpage’u albo odpisać na maile służbowe. Inaczej naraziłabym się na duże problemy z ZUS-em, a tego wolałabym uniknąć ;)
CAŁY CZAS JESTEM W PRACY
No tak, to łączy się z tym, co pisałam o urlopach. Nawet nie pracując aktywnie, ciągle o tej pracy myślę. Z natury jestem osobą systematyczną i obowiązkową, dlatego nigdy nie zawalam ustalonych terminów i nie zostawiam rzeczy na ostatnią chwilę. Mam w głowie to, że w razie choroby dzieci, to ja będę się nimi opiekować (tak się umówiliśmy z mężem), więc staram się ważne projekty, a w szczególności współprace reklamowe, ogarniać jak najwcześniej i mieć kilka dni zapasu na wszelki wypadek. Nie zawsze mi się to udaje, ale jeszcze nigdy nie oddałam pracy po deadline’ie.
DŁUUUUGO PRACOWAŁAM ZA DARMO
Zakładając bloga w 2015 roku, w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że kiedyś stanie się on moją pracą. Szukałam swojej pasji, chciałam wspierać inne mamy i dzielić się swoimi doświadczeniami. Od tego czasu opublikowałam ponad 600 wpisów, a przerwa między nimi nigdy nie była dłuższa niż 10 dni. Zawsze staram się, żeby moje wpisy były przydatne i profesjonalne. Rozwijałam bloga, mając w domu wymagającego niemowlaka, pracując jednocześnie na etacie w agencji marketingowej, w ciąży, na urlopie macierzyńskim i wychowawczym. Nie dlatego, że musiałam – po prostu od zawsze to uwielbiałam!
Zarabiać na blogu zaczęłam ok roku 2017, jednak gdyby zestawić te pieniądze z kosztami (domena, hosting, reklamy, które wykupowałam, żeby zyskać nowych czytelników) to byłyby to grosze. Ale nie to było dla mnie najważniejsze – po prostu kocham blogowanie, bez względu na to czy na nim zarabiam czy nie. Po jakimś czasie zaczęłam dostawać coraz więcej ciekawych ofert współpracy, kolejnym, naturalnym krokiem było założenie własnej firmy w 2021. Nie twierdzę, że wcześniejsze zarabianie na blogu nie jest możliwe, ale serio… nic tak mnie nie nauczyło pokory i cierpliwości jak blogowanie. Tutaj nie ma dróg na skróty i warto o tym pamiętać.
Blogowanie jako praca dla mamy – masz jeszcze jakieś pytania? Chętnie odpowiem! :)
Zajrzyj też tutaj:
7 RZECZY, KTÓRYCH NIE ROBIĘ, ŻEBY MIEĆ WIĘCEJ CZASU
JAK SIĘ ZORGANIZOWAĆ PRZY DZIECIACH? MOJE 10 ZASAD
TURBOPORANKI VS. “WSTAŃ GODZINĘ PRZED WSZYSTKIMI” – CZYLI JAK DOBRZE ZACZĄĆ DZIEŃ?