DLA MAM MACIERZYŃSTWO POLECANE

Co po macierzyńskim? Moja decyzja zaskoczyła wiele osób!

Kiedy kończy się urlop macierzyński, pojawia się wiele pytań. Co dalej? Kiedy wrócić do pracy? Jak zorganizować życie rodzinne? A przede wszystkim: z kim zostawić dziecko – niania, babcia, żłobek? A może jednak nie wracać jeszcze do pracy i zostać z maluchem w domu?

Decyzja nigdy nie jest łatwa, bo nie można mieć wszystkiego. I zawsze pozostaną jakieś wątpliwości.

Przynajmniej ja tak miałam. Przy pierwszym dziecku decyzję podjęliśmy szybko – przede wszystkim Tosia dostała się do wspaniałego, kameralnego żłobka w naszej dzielnicy, co ważne dla naszego budżetu – państwowego. Wiedziałam, że będzie miała dobrą opiekę, a i ja miałam dość „siedzenia w domu” i aż rwałam się do powrotu do pracy.

Tak się fajnie zgrało, że przez cały miesiąc mogłam zaprowadzać córkę na 4 godzinki do żłobka, dzięki czemu adaptacja przebiegła w zasadzie bezproblemowo. Nie było płaczu, nie było histerii. Widziałam, że Tosia dobrze się tam czuje.

Jak to ogarnąć logistycznie?

Oczywiście nie zawsze było kolorowo, zwłaszcza gdy zaczęło się chorowanie. Miałam też wyrzuty sumienia, że zostawiam takiego maluszka w żłobku – Tosia miała 15 miesięcy, gdy zaczęła zostawać tam na 7-8 godzin dziennie. Przez pierwszy żłobkowy rok karmiłam jeszcze piersią, więc wykorzystywałam ustawową „godzinę na karmienie” i wychodziłam z pracy wcześniej.

Logistyka była stosunkowo prosta, bo i my się poruszaliśmy głównie w obrębie jednej dzielnicy. Tak się złożyło, że wszystko było praktycznie w jednej linii: dom –> moja praca –> żłobek –> praca męża

Rano więc mąż odwoził córkę do żłobka, a po południu ja ją odbierałam. Podczas chorób ustalaliśmy dyżury – tydzień ja, tydzień mąż, bardzo pomagała nam też rodzina – babcia, dziadek, a nawet prababcia :) Jakoś to się kręciło, choć na nic nie było czasu, a ciągłe infekcje, katary, czasem i antybiotyki u tak małego dziecka dobijały… Było mi przykro, że nie zawsze mogę być przy mojej córeczce, kiedy tego potrzebowała. Zdarzały się miesiące, kiedy w żłobku była 2-3 dni, bo po przebytej antybiotykoterapii zawsze zostawała jeszcze tydzień w domu, żeby choć trochę wzmocnić odporność.

Tak na marginesie. Wiem, że nie zawsze jest to możliwe, ale jestem za tym, żeby nie puszczać dziecka z katarem do przedszkola czy żłobka. Już pomijając (ważną) kwestię zarażania innych dzieci, przekonałam się na własnej skórze, że dziecko puszczone z lekkim katarem, zwiastującym początek infekcji, po kilku dniach budzi się z poważniejszą chorobą. Zaś zatrzymane w domu – kończy chorowanie na katarze.

Czy moja druga córka też pójdzie do żłobka?

Helenka nie pójdzie do żłobka, przynajmniej nie w tym roku. Razem z mężem doszliśmy do wniosku, że w naszej sytuacji najlepiej będzie jeśli przejdę na urlop wychowawczy i zostanę z nią w domu.

Na tę decyzję złożyło się wiele czynników – Helena nie dostała się do państwowego żłobka, a nie znam żadnego prywatnego godnego zaufania w najbliższej okolicy, utrudniona logistyka (bo mieszkamy już w innej dzielnicy), fakt, że nie jeżdżę samochodem, a wreszcie to, że zwyczajnie chcę pobyć jeszcze z tym moim małym dzieciaczkiem zanim rozwinie skrzydła i wyfrunie z rodzinnego gniazdka… do przedszkola ;) Mogłabym tak wymieniać długo, choć nie o wszystkich kwestiach mogę jeszcze mówić.

Było też sporo argumentów za moim powrotem do pracy, rozglądaliśmy się za nianią, ale chyba nie potrafimy na tyle zaufać obcej osobie, żeby powierzyć jej na tak długi czas dziecko. Zresztą koszty zatrudnienia sprawdzonej niani w Warszawie są kosmiczne. A babcie? Obie są jeszcze bardzo aktywne zawodowo :)

Moja (a właściwie nasza) decyzja zaskoczyła wiele osób

Mało kto się spodziewał takiego scenariusza u nas. Nigdy nie żałowaliśmy tego, że Tosia poszła do żłobka, to rozwiązanie bardzo dobrze się u nas sprawdziło. Ona spędzała czas pod dobrą opieką, ja rozwijałam się zawodowo w przyjaznej dla młodych mam firmie. Kto by postawił na to, że z tego zrezygnuję na rzecz „siedzenia w domu”? ;)

A jednak, odkąd mam dzieci zmieniły mi się priorytety i po prostu wiem, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Na niektóre jest czas teraz i tylko teraz, na inne przyjdzie czas gdy dzieci trochę podrosną. Tego czasu z nimi nikt mi nie zwróci, a jest on bezcenny.

Zostałam mamą na pełen etat, house manager i powiem Ci szczerze, dobrze mi z tym :)

Jak przeżyć na wychowawczym?

Nie żyję jednak w świecie złudzeń i wiem, że urlop wychowawczy to nie same blaski, ma też kilka cieni, z których najważniejszy to oczywiście brak wynagrodzenia, a co za tym idzie zachwianie poczucia bezpieczeństwa, to też jeszcze dłuższe przerwanie ciągłości zawodowej, zostanie w tyle w swojej branży, trudności z powrotem na swoje stanowisko…

Doskonale wiem, że nie każda mama, która pragnie zostać w domu z maluchem, może sobie na to pozwolić, często nie wiemy, nie widzimy z jakimi wyrzeczeniami się to wiąże. Decyzja o moim urlopie wychowawczym była dla nas bardzo trudna, nadal mam wiele pytań i wątpliwości, czy sobie poradzimy, czy damy radę to wszystko udźwignąć.

Czy zarabiam na blogu?

Ale oprócz zwieszonego etatu mam też tego bloga. Nigdy nie ukrywałam, że nie robię tego wyłącznie hobbistycznie. Blog jest oczywiście moją pasją, moją odskocznią, ale traktuję go również jak taką dodatkową pracę. Dbam o regularność, staram się dawać Ci wartościowe treści, informuję o fajnych rodzinnych eventach, podsuwam ciekawe książki dla dzieci i zabawki.

Jedyne, o co proszę w zmian to aktywność pod moimi postami, które Ci się wyświetlają na Facebooku – lajkami, serduszkami, komentarzami, udostępnieniami. Czy wiesz, że bez takiego wsparcia z Twojej strony te wpisy docierają do 1/10 moich czytelników? To frustrujące, ale tak działa algorytm Facebooka. Zapraszam Cię też do obserwowania nas na Instagramie – znajdziesz tam szybkie polecajki zabawek, książek, przepisy i hity&kity z Netflixa ;)

Czy zarabiam na blogu? Tak, zarabiam, choć i wydatków z nim związanych jest mnóstwo: domena, hosting, sprzęt, reklama na Fb, dojazdy na eventy itd. W efekcie raczej wychodzę na zero ;) Póki co mąż mi to wybacza, ale jak długo?

Jeśli czytasz bloga regularnie, pewnie zauważyłaś, że u mnie reklam jest mniej niż na większości blogów parentingowych (większość odrzucam), a ja bardziej skupiam się na treściach związanych organizacją życia rodzinnego, z rozwojem dziecka, czasem dla mamy. To są tematy, które na pewno zagoszczą tu na dłużej. Mam nadzieję, że Ty również! :)

Jeśli spodobał Ci się wpis, kliknij “Lubię to” na naszym fanpage’u: https://www.facebook.com/mamacarlapl/

Zapisz się też na Zorganizowany Newsletter :)


Mogą Ci się spodobać