Myślałam, że jej nie potrzebujemy. Że to wymysł, fanaberia, zbędny gadżet. I tak było, gdy mieszkaliśmy na 40 metrach i nie ruszaliśmy się z domu. Problem, a zarazem potrzeba, pojawiły się, gdy odwiedzaliśmy rodziców w domu i na wakacjach. Teraz, gdy mieszkamy w dużym mieszaniu z tarasem, jest dla nas niezbędna. Elektroniczna niania.
Wreszcie mogę spokojnie odpoczywać na balkonie, bez obawy, że nie usłyszę płaczu Helenki. Mogę słuchać muzyki, oglądać filmy, miksować i śpiewać w kuchni. Odkąd do naszej rodziny dołączyła niania elektroniczna mogę to wszystko robić na luzie. Jest niezastąpiona podczas weekendowych wycieczek i wizyt u dziadków.
Do tej pory korzystaliśmy z aplikacji na telefony, jednak ta opcja nie była zbyt wygodna. Po pierwsze, jeden telefon musiał być stale przy dziecku, po drugie szybko się rozładowywał, a jeśli zapomniałam o wyciszeniu dzwonków, dziecko miało dość niespodziewaną pobudkę. No i konieczność używania dwóch telefonów sprawiała, że nie mogłam korzystać z tej możliwości gdy byłam sama z maluchem.
Dzięki niani elektronicznej (nasz model to Lionelo Babyline 5.1) od razu wiem, kiedy Helenka się obudziła i mnie potrzebuje. Widzę obraz z kamerki i wiem, czy muszę pędzić na złamanie karku, czy dać jej kilka minut, bo wesoło się bawi. Mogę spokojniej odpoczywać i nie zrywam się na każdy krzyk, czy płacz dziecka… sąsiadów ;)
Odbiornik sam się aktywuje, gdy maluszek zaczyna marudzić, można też oczywiście w każdej chwili podejrzeć co u niego słychać.
Nasza niania ma jeszcze kilka innych, dodatkowych opcji, które totalnie mnie zauroczyły i sprawiają, że jest ona wyjątkowa.
Czym zaskoczyła mnie nasza niania?
1. Ma dwie kamery!
Serio! Do niani można podłączyć aż dwie kamerki, dzięki czemu mamy podgląd dwóch pomieszczeń. To się świetnie sprawdza przy dwójce dzieci. Bywają noce, kiedy Tosia budzi się częściej niż jej młodsza siostra, więc na wyjeździe ta opcja się nam przydaje.
2. Można przez nią mówić do dziecka!
Gdy dziecko się obudzi i zaczyna marudzić, możemy je od razu zacząć uspokajać, wykorzystując wbudowany mikrofon. Ta funkcja mnie zaskoczyła i choć na początku byłam sceptyczna, to jednak w praktyce często ją stosuję. Gdy mówię przez nianię, Helenka słyszy mój głos i przestaje marudzić. Wtedy nie muszę pędzić na złamanie karku :)
3. I puszczać mu kołysanki!
Możemy też włączyć dziecku kołysanki, kamerka ma zakodowanych 8 spokojnych melodii.
Niania ma duży, kolorowy wyświetlacz (zdjęcia tego nie oddają), na którym można jednym przyciskiem zmieniać podgląd kamerki i sprawdzać jaka jest temperatura w danym pomieszczeniu. Po zmroku dalej wszystko wyraźnie widać, dzięki dobremu nocnemu trybowi. Odbiornik działa do 24 godzin na naładowanym akumulatorku, ale kamerki powinny być podłączone do zasilacza.
Zakres działania to 50 m w pomieszczeniu i 300 m na zewnątrz.
Można ją kupić TUTAJ w cenie 349 zł.
A minusy?
Z niani jesteśmy bardzo zadowoleni, choć zawsze znajdzie się jakiś minus, obszar, który można poprawić. Byłoby super, gdyby kamerki miały klips do przypięcia, bo nie wszędzie mam gdzie je wygodnie postawić. Choć z drugiej strony niektórzy rodzice mogliby przyczepiać kamerkę do szczebelek łóżeczka, co nie byłoby bezpieczne ze względu na kabelek. Więc w sumie chyba jednak nie mam żadnych uwag ;)
edit. A jednak! Byłoby cudownie, gdyby dało się wyłączyć/wyciszyć melodyjkę, która radośnie rozbrzmiewa przy włączaniu niani ;)